Refleksje nad dziennikami Vassuli Ryden
«W świetle wiary sam Bóg wybrał narzędzia oraz „kanały” ludzkie, które mają służyć chronieniu, przekazywaniu i objaśnianiu Prawdy, jaką On sam zechciał objawić ludziom.» Jan Paweł II, Audiencja dla Grup Modlitewnych O. Pio, 1.10.1983
Kiedy dowiedziałam się o istnieniu Vassuli Ryden nie przypuszczałam, że będę miała zaszczyt napisać komentarz do jednego z tomów jej dzienników. To, co piszę ma dla mnie szczególne znaczenie, gdyż stanowi próbę wyrażenia osobistych refleksji, zrodzonych w trakcie lektury książek, będących nie po prostu książkami, ale nie kończącą się kaskadą „listów”, pisanych i adresowanych jakby specjalnie do mnie. Jest to prawda, gdyż książki te są orędziem skierowanym do każdego Czytelnika.
Treść orędzia Vassuli budzi we mnie żywe skojarzenia z literaturą mistyczną uznaną przez Kościół w różnych wiekach i uznawaną aż do dziś za autentyczną. Wyraźnie przy tym odróżnia się ona pod względem klimatu emocjonalnego i charakteru treści od przekazów, przesłań, orędzi czy opisów doświadczeń duchowych w New Age czy literaturze ezoterycznej, powstałej w różnych okresach.
Fakt ten budzi w Czytelniku zaufanie do treści przekazywanych przez Vassulę, gdyż można je umiejscowić wśród znanych mu prawd religijnych oraz kryteriów duchowego rozeznawania, formułowanych przez mistrzów życia duchowego.
Spotkałam się już z tekstami, opisującymi osobiste przeżycia duchowe autora albo przesłania dla innych, które – mimo zasadniczo chrześcijańskiego czy nawet katolickiego charakteru – rodziły rozmaite wątpliwości. Wątpliwości towarzyszące ich lekturze, pojawiają się np. ze względu na zniekształcanie sylwetki Jezusa Chrystusa, który ukazywał się jako władczy, nieprzystępny, czasami wręcz zniecierpliwiony czy jakby stale podenerwowany, bez tak dobrze nam znanego – z Ewangelii i relacji wielkich mistyków – stygmatu „Miłości, która błaga o wzajemność”. Zazwyczaj też, z przekazów tych skrajnie przebija egocentryczne skupienie się autora na własnej osobie, bądź też na lokalnych interesach wąskich – w stosunku do wspólnoty całego Kościoła – grup.
Inny typ wątpliwości dotyczy różnych „oryginalnych” transformacji chrześcijańskich dogmatów, zasad wyrażanych przez Kościół, sądów czy ustaleń czy też zjawiania się całkiem nowatorskich propozycji w zakresie prawd wiary i norm „prawdziwie” chrześcijańskiego życia.
Na tym tle relacje Vassuli wykazują zaskakującą zbieżność z Pismem Świętym, zarówno z treściami i emocjonalnym klimatem Nowego Testamentu, jak i z poetyką Starego Testamentu, wyrażoną m. in. w niezwykle pięknych modlitwach o głębi i prostocie psalmicznej. Vassula, początkowo nie poczuwa się do autorstwa tej mistycznej poezji, dopiero z czasem zaczyna formułować psalmiczne modlitwy „od siebie”. Prawdopodobnie nie czuje się twórcą poezji w przeciwieństwie do malarstwa, w którym jest profesjonalistką. Portret Jezusa w jej dziennikach, zarówno ten malowany słowem, jak i ów naszkicowany „z profilu” przedstawia żywe, prototypowe podobieństwo do Człowieka z Całunu Turyńskiego oraz Tego, który przychodzi do nas w wizjach bł. Faustyny Kowalskiej.
To, co pragnie przekazać nam Vassula, wykracza poza chęć podzielenia się własną radością czy zdziwieniem. Jej relacje oraz osobiste komentarze sięgają poza koncentrację na metodach wewnętrznego rozwoju oraz analizę sposobów osiągania duchowej przemiany – metanoi, co często znajdujemy w tekstach pisanych przez ludzi modlitwy. Wyjście poza osobiste doświadczenia, wiąże się z jednej strony z historyczną misją pośredniczenia w procesach zjednoczenia Kościoła, z drugiej zaś – z pogłębiającą się świadomością głębokiej współodpowiedzialności za losy świata.
Zaskakuje uniwersalizm, a zarazem szczegółowe podobieństwo przekazanych nam przez Vassulę „wezwań” do treści tak dobrze nam znanych z kolejnych maryjnych objawień. Czytelników zaznajomionych z kultem Najświętszego Serca Jezusa i Bożego Miłosierdzia, uderza identyczność doświadczeń i orędzi Vassuli z wszystkimi przesłaniami tego kluczowego nurtu w Kościele. Niezwykła jest także wręcz zbieżność motywów, przewijających się przez orędzia i dialogi, z podstawowymi charyzmatami, celami i inicjatywami, wdrażanymi przez rozmaite liczne „ruchy” czy wspólnoty katolickie. Vassula – myśląc i postępując w tak bardzo podobny do nich sposób – o wielu z nich do niedawna w ogóle nie słyszała.
Istnieje np. cały szereg „dzieł na rzecz Boga”, które powstały lub rozwinęły się w drugiej połowie XX w., zorganizowanych wokół idei trwania w jedności modlitewnej dla wspierania Bożych celów i służących im misji. W dziełach tych kładzie się nacisk zarówno na aspekt ewangelizacyjny, jak i na praktyczny wkład ewangelicznych wartości w życie własne i innych ludzi. Wymaga to dostrzeżenia Boga w innych osobach, ale też i rozpoznania w Bogu psychologicznej Osoby, która czuje, cierpi, kocha oraz wiąże z nami określone potrzeby i pragnienia.
Adepci tych dzieł dochodzą do obu rodzajów rozpoznań przez rozwijanie osobistych, niezwykle intymnych – często oblubieńczych – relacji z Bogiem, czyli na drodze odkrywania miłosnego wymiaru modlitwy. To, co dla wielu „obserwatorów” tych zjawisk może okazywać się najbardziej nieoczekiwane, czy nawet budzące opór, to bycie z Bogiem w swoistej poufałości i solidarności, wspieranie Go w Jego trudach, pocieszanie w cierpieniach, „odciążanie” przez przejmowanie na siebie skutków panującego w świecie zła. Znajdujemy tam echo jakże często napotykanego na stronicach pism Vassuli tajemniczego hasła porozumiewawczego pary najgłębszych przyjaciół: „My?”. Owo „My” przenika wspólnoty typowo zakonne, jak Zgromadzenie Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty czy karmelitańskie Zgromadzenie Sióstr Dzieciątka Jezus, założone przed wojną w Sosnowcu przez Matkę Teresę Kierocińską. Wspólnoty te wspierają Jezusa na Jego trudnej drodze przez człowieczy padół. Szczególnie czarujące przesłanie realizują Siostry Dzieciątka Jezus, towarzyszące Jezusowi w trudach i radościach Jego dzieciństwa.
Idea „My” legła u podstaw wielu wspólnot trwania z Chrystusem, przez Chrystusa i dla Chrystusa, założonych przez świeckich i dla świeckich. Wymienić możemy Ruch Fokolari, zwany Dziełem Maryi. Jego twórczyni – Chiara Lubich – uczy jedności w modlitwie wokół Jezusa Opuszczonego, samotnego w Jego cierpieniu. Dalej Ogniska Miłości, grupujące ludzi głęboko rozmodlonych i skoncentrowanych na ranach świata i Boga. Nawiązują one do inspiracji Marty Robin, jednej z najbardziej zadziwiających postaci w mistyce nie tylko XX wieku.
Można też wymienić ruchy zorganizowane przez duchownych dla osób wszystkich możliwych powołań, także niezwykle podobne w swym wyrazie do przesłań, które znajdujemy w tekstach Vassuli. Przykładem może być Opus Dei. Ruch ten ma swoje stałe miejsce w strukturze Kościoła, choć do niedawna istniał jeszcze jako ruch spontaniczny i napotykający na wiele trudności ze strony władz kościelnych. Zorganizowany został przez Josemaria Escriva de Balaguer. Jednym z jego celów jest włączanie się do stwórczych Dzieł Boga poprzez uświęcanie własnej pracy. Zaś uświęcanie owej pracy odbywa się przez wykonywanie jej „ręka w rękę” z Bogiem. Trzy miłości Escrivy i członków Opus Dei[1] to, podobnie jak odczytujemy to u Vassuli: Chrystus, Maryja i Papież.
Uświęcanie poprzez pogłębioną ewangelizację i życie modlitewne, realizowane indywidualnie lub grupowo, ale w ramach pewnej społecznej wspólnoty łączy członków ruchów takich jak Communione e Liberazione, założonego przez ks. Luigi Giussaniego, Arka – Jeana Vanier, łącząca ludzi specjalnej troski ze zdrowymi oraz Dzieło w Służbie Bożego Miłosierdzia, założone przez o. Domenico Labellarte – duchowego syna ojca Pio, w celu włączenia świeckich w głęboką mistykę ducha i czynu. Idea ta łączy także zwolenników tak zadziwiająco masowego i spontanicznie rozwijanego ruchu, jakim jest możliwość uczestniczenia w życiu Ekumenicznej Wspólnoty Braci z Taizé, zgromadzonych wokół brata Rogera.
Ów ostatni przykład najpełniej kojarzy mi się z osobą Vassuli Ryden. Oto młody protestancki pastor – ogarnięty ideą wspólnoty jednoczącej podzielonych chrześcijan – przyciąga do siebie mężczyzn różnych wyznań chrześcijańskich, w tym także katolików, którzy pragną dzielić z nim samotność i życie w modlitwie.[2] Z czasem powstaje Wspólnota, która staje się niezwykle atrakcyjnym miejscem dla młodzieży różnych wyznań i narodów. Dzięki temu staje się ona także zaczynem pokoju i pojednania pomiędzy tysiącami ludzi, którzy wspólnie się modlą, śpiewając – w różnych językach, w otoczeniu prawosławnych ikon – przepiękne kanony: wersety Pisma Świętego.
W Taizé w każdy czwartek rozpoczyna się triduum paschalne z piątkową nocną adoracją krzyża. Tak więc trwa tam bez końca misterium Krzyża i Zmartwychwstania, niezależnie od różnic kalendarzowych w roku kościelnym poszczególnych wyznań.
Brat Roger, osobisty przyjaciel papieży Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła II, Patriarchy Konstantynopola Athenagorasa i Arcybiskupa Canterburry, autor[3] – często we współautorstwie z Matką Teresą z Kalkuty – książek o mistycznej, porównywanej do ognia, miłości między Bogiem a człowiekiem, wydaje się być przykładem jednej z form realizacji idei wyrażonych w orędziach przekazywanych przez Vassulę. Idei zjednoczenia ludzi z Bogiem oraz między sobą w obliczu wielkich zagrożeń świata i braku jedności Kościoła.
Mistycy w naszych oczac
«Zniknij we Mnie, a Ja ukażę się w tobie.»
Gabriela Bossis, On i ja (376).
Problem osób, doświadczających bezpośredniego spotkania z Bogiem, zainteresował mnie kilka lat temu. To niezwykły fenomen nawet w psychologii religii, każący każdorazowo skupić uwagę na kryteriach określających granice, pomiędzy tzw. normą psychiczną a ewentualnymi nieprawidłowościami w zakresie funkcji uczuciowych i intelektualnych. Ludzie doświadczający mistycznych przeżyć często są bowiem spostrzegani jako specyficznie odmienni, mimo iż ich zachowania zewnętrzne niejednokrotnie nie odbiegają w żaden sposób od akceptowanych wzorów ani też nie charakteryzuje ich jakaś szczególna oryginalność.
Niepokojąca odmienność mistyków wiąże się z tym, co mogą nam oni przekazać ze swych intymnych doświadczeń, często nie dających się ująć w obiegowe zwroty, za pomocą których komunikujemy sobie nawzajem osobiste przeżycia. To, czego zaznają ci, których „dotknął Bóg”, niezależnie od tego, jakim posłużył się On „kodem”, może być zrozumiałe i akceptowalne jedynie w świetle wiary oraz wiedzy na temat psychologicznych prawidłowości rozwoju w zakresie modlitwy i kontemplacji.
Dotyczy to zwłaszcza tych osób, które weszły w tzw. fazę zjednoczenia, w której stają się one żywą ikoną Boga, a więc ich przeżycia, decyzje, działania wyrażają Jego Wolę, zaś to, co mówią, nie zawsze odpowiada oczekiwaniom otoczenia lub panującym aktualnie tendencjom czy modom. Klimat zaś, jaki wokół siebie stwarzają, stanowi swoistą aurę, przyciągającą ludzi spragnionych spotkania z tym niewyrażalnym a fascynującym Nieznanym, którego istnienie czasem przeczuwają, często tylko za nim tęsknią, a czasami mogą powiedzieć, że spotkali je na kartach Ewangelii.
Od jakiegoś czasu zaczęłam tropić i jednych, i drugich, to znaczy zarówno tych, którzy szukają, jak i tych, którzy znaleźli. Dzięki temu mogłam poznać wielu wspaniałych ludzi, żyjących aktualnie i przed wiekami. Niektórych udało mi się poznać osobiście, większość z nich jedynie poprzez pozostawione przez nich zapisy doświadczeń, bądź też poprzez relacje osób trzecich. Niektórzy z nich stali się sławni, gdyż zostali uznani za błogosławionych lub świętych. Inni pozostali w pamięci małego grona osób, czasem zaś nie znamy nawet ich imienia i nazwiska.
Interesujące, że sporo znanych mistyków żyło w wieku XX lub żyje nadal. Intrygujące, że ludzi końca naszego stulecia tak niezwykle pociągają zjawiska i przeżycia religijne, czego wyrazem jest zarówno interesowanie się problemem doświadczania Boga, jak i praktyczne angażowanie się w działalność ruchów o charakterze religijnym. Wielu z nich pozostawia po sobie różnego rodzaju materiał literacki, od prostych zapisków powstających „na gorąco” poprzez różnego rodzaju dzienniki i autobiografie aż po prawdziwą literaturę mistyczną.
Lektura tekstów pisanych przez ludzi prowadzących głębokie życie modlitewne a także analiza ich losów i religijnych doświadczeń, dostarcza psychologii fascynującego materiału nie do uzyskania przy stosowaniu tradycyjnych metod badawczych, których zasięg kończy się na tym, co jest w stanie uświadomić sobie naukowiec badający procesy psychiczne drugiego człowieka.
Materiał ten to informacje o tym, jak przebiegają i dokąd prowadzą bezpośrednie i w pełni przez ludzi uświadamiane relacje z Bogiem będącym Osobą. To także wiedza o tym, jak ludzie zmieniają się pod wpływem tych relacji, jak dokonuje się w nich – częściowo samoczynnie, częściowo w sposób bierny, ale także i poprzez pracowite współdziałanie z Bogiem – zasadnicza przemiana o charakterze trudnym do uchwycenia przez naukę, jeśli nie odwołamy się do pojęć i wartości religijnych.
Jak bowiem opisać w terminach naukowych fakt przekazywany przez wszystkich mistyków, że za ich doświadczeniem stoi pełna miłosnej inicjatywy aktywność samego Boga, który szuka człowieka, zanim on sam zda sobie sprawę ze swej tęsknoty? Jak wyjaśnić stopniowe upodobnianie się do Mistrza pod względem cech osobowości, działania, a nawet Jego przeżyć i ich skutków, jak to ma miejsce u mistyków Męki Pańskiej? Jak potraktować fenomen wychodzenia poza granice normalnych możliwości, wbrew prawom psychologii, medycyny, a nieraz i fizyki, kiedy nie wystarcza odwoływanie się do zjawisk parapsychologicznych, ze względu na dostojną powagę przejawów oraz spełnione kryteria teologicznego i duchowego rozeznawania?
Oto najprostsza i najbardziej podstawowa z prawd mistycznej psychologii, jakże nie do pogodzenia z „normalną” psychologią czy pedagogiką naszego życia. Kiedy człowiek odczuwający potrzebę zbliżenia się do Boga zaczyna świadomie szukać dróg i sposobów rozmawiania z Nim, wcześniej czy później odkrywa, że efekty jego wysiłków nie zależą ani od jakości użytych technik medytacyjnych, ani od stopnia zaawansowania w ich stosowaniu, ani też – uwaga! – od czasu i energii włożonych w duchowe ćwiczenia czy nawet ofiary. Będą one wynikiem woli Boga oraz nieprzewidzianych częstokroć zwrotów czy momentów w psychologicznej relacji z tą Drugą Osobą. Wiązać się będą ze zdolnością wejścia w relację miłości oraz przyjęciem – niełatwej dla większości „poszukiwaczy prawdy” czy „mistycznej głębi” – postawy dziecięcej ufności i otwartości, w połączeniu z uległością aż do wycofania własnej oceny, kontroli czy preferencji zdarzeń włącznie.
Naukowiec zbliża dłoń do smugi Światła. Jego patronem mógłby być apostoł Tomasz, uważany za niedowiarka, będący jednak typowym – jakże bliskim nam wszystkim – empirystą, szukającym bezpośredniego potwierdzenia dla faktów sprzecznych z wiedzą naukową, racjami logiki czy nawet zdroworozsądkowym doświadczeniem. Szukającym potwierdzenia, a nie obalenia tego, co się widzi lub słyszy, a co „nie mieści się w głowie”. Naukowiec zmierza w kierunku strefy Wielkiej Ciszy – w nim również musi zaistnieć wielka cisza.
Niektóre cechy Vassuli Ryden jako mistyczki
«Są dzieci wychowywane wspólnie, do których Ojciec przemawia w sposób ogólny. Ale są i takie, które Ojciec wzywa w sposób szczególny, by im lepiej przekazać Swą Myśl, albo w sekrecie odsłonić im Swą czułość.»
Jezus do G. Bossis, 14.08.1941
Vassula a „wielcy zawróceni”
Sposób, w jaki Vassula Ryden weszła w świat bezpośrednich spotkań z Bogiem, stawia ją w kręgu osób, które nazywam „Wielkimi Zawróconymi”. Do kręgu tego należą zarówno postacie znane nam z kart Ewangelii, jak Maria Magdalena czy Zacheusz, jak i żyjące później od św. Pawła, św. Augustyna i św. Franciszka, aż po osoby naszych czasów: Edytę Stein, Simone Weil, Agnes Gonxha Bojaxhiu znaną jako Matka Teresa z Kalkuty, André Frossarda, Johna Polkinghorna, Clive’a Staplesa Lewisa, Malcolma Muggeridge’a, kardynała Jean-Marie Lustigera czy wreszcie tajemniczą Camille C.
Oto osoby, które zawróciły z drogi, którą szły, pod wpływem pewnego doświadczenia. Otóż zdarzyło im się spotkać osobiście Kogoś, o Kim najwyżej uprzednio słyszały, czasem wyraźnie za Nim tęskniły, ale niejednokrotnie ze względu na bezwyznaniowe lub pozachrześcijańskie pochodzenie – nie posiadały na Jego temat żadnych wiadomości. Nie posiadały też w związku z tym wiedzy o sposobach wyrażania wiary, nie potrafiły modlić się, czy uczestniczyć w religijnych misteriach i obrzędach, choć tliło się w nich pragnienie jakiegoś Wielkiego Sensu. Ci zaś, którzy pochodzili z rodzin chrześcijańskich – nie potrafili znaleźć wartości zadowalającej ich potrzeby w tym, co wokół nich praktykowano.
I oto wszystkiego zostają nauczeni, aby w przyszłości wypełnić życie działaniami na rzecz Tego, który wyszedł im na spotkanie – działaniami przeważnie o charakterze ewangelizacyjnym, przez tworzenie literatury ukazującej współczesnemu człowiekowi zapomniane oblicze Boga, poprzez dawanie świadectw słowem i czynem albo – jak w przypadku Edyty Stein – przez złożenie ofiary z własnego życia.
Każdy z nich prowadził głębokie życie duchowe, ukryte wśród realiów dnia codziennego oraz – jak Vassula Ryden – spontanicznie przechodził wewnętrzną ewolucję, zgodną z opisami największych mistrzów mistyki: św. Jana od Krzyża, św. Teresy z Avila czy Tomasza à Kempis.
Vassula przypomina nam ponadto o tajemniczej relacji pomiędzy „obfitującym grzechem” a „przeobfitą łaską”, przewijającą się przez całą Ewangelię oraz historię kultu Bożego Miłosierdzia, gdzie grzesznicy zdają się być szczególnie uprzywilejowanymi w oczach Boga. „Talita kum!” i „Łazarzu wyjdź!” to niesamowite przywołania duszy ku powstaniu z martwych, pomimo znamion rozkładu psychofizycznego, często kierowane do Czytelnika z kart pism Vassuli, która „była martwa a ożyła”.
Vassula – typ „Bożej sekretarki”
Posłannictwem Vassuli jest pisać, notować i przekazywać. Można powiedzieć, że to bardzo kobiece zajęcie, w porównaniu z aktywnością kaznodziejską czy organizatorską. Jeżeli rozejrzymy się wśród współczesnych mistyczek, działających „w świecie”, to znajdziemy wiele przykładów właśnie takiego posłużenia się ich osobami dla Bożych spraw.
Jezus zwrócił się do Faustyny Kowalskiej: „Sekretarko najgłębszej tajemnicy Mojej (...) twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o Moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi zbliżać się do Mnie. A więc życzę Sobie, abyś wszystkie chwile wolne poświęciła pisaniu.” (1693)
W 50 lat później w podobny sposób zaproponował Vassuli zatrudnienie w służbie ratowania serc. Nie jest ona zresztą osamotniona w naszym XX wieku. Leżą przede mną książki napisane przez inne „notujące” mistyczki naszych czasów: Gabrielę Bossis, Justynę Klotz, Marię Valtortę.
O ile analiza treści notowanych przez autorki tych pism jest zadaniem należącym do teologów, to z psychologicznego punktu widzenia ważny jest fakt, iż w każdym z tych przypadków zachowana zostaje podmiotowość „sekretarek”, ich pełna świadomość zarówno procesu przekazu, jak i ich własnego w nim udziału, a także pełna kontrola czynności pisania czy ewentualnego opracowania tekstu.
Nawet u Vassuli, której ręka jest „poruszana”, istnieje pełna możliwość wyboru tej drogi, a także współpracy. Nie jest ona biernym przyrządem poruszanym zewnętrzną siłą ani też tracącym świadomość medium, jak to często ma miejsce w przypadku eksperymentów psychotronicznych, w trakcie hipnozy lub spirytystycznych seansów.
Podobnie jak u innych „sekretarek mistycznych” na ostateczny kształt dzieła wpływają jej indywidualne cechy psychologiczne a nawet fizyczne: inny charakter ma pismo, gdy notuje ona własne myśli, przemyślenia, aniżeli wówczas, gdy „użycza” swojej ręki. Jednakże nawet wtedy Vassula popełnia swoje „osobiste” błędy ortograficzne.
Vassula i „mistyka cierpienia”
Gdy śledzimy rozwój duchowy Vassuli Ryden, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że przypomina on drogę wielu znanych „współtowarzyszy w cierpieniu Boga”. Droga ta prowadzi od empatycznego żalu i współczucia do chęci wynagrodzenia i ofiary; od ofiary biernej – do świadomego włączenia się w przeobrażanie zła w świecie, poprzez własną odkupieńczą aktywność, połączoną z ofiarą Chrystusa.
U osób o głębokim życiu duchowym – a przy tym przejawiających łatwość aktywizacji prawej półkuli mózgu – kontemplacja sensu tej Ofiary, nieuchronnie związana ze świadomością tego wszystkiego, co musiał przejść Jezus jako Człowiek, może prowadzić nie tylko do żywych wyobrażeń słuchowych, wzrokowych, czy dotykowych, ale także do „przejmowania na siebie” odczuć cierpiącego Skazańca, z zewnętrznymi przejawami obrażeń i tortur włącznie.
Najbardziej wstrząsający wyraz tych przeżyć znajdujemy w stygmatach, odzwierciedlających rany powstałe po ukoronowaniu cierniem, przybiciu do Krzyża i przebiciu włócznią. Ponieważ te zewnętrzne oznaki angażowania się w odkupieńczą Ofiarę wywołują sensację i niejednokrotnie kojarzą się z zaburzeniami psychicznymi osoby, która je posiada, wielu stygmatyków wyprasza fizyczny ich zanik, deklarując jednocześnie chęć solidarnego współuczestnictwa w cierpieniach psychicznych i fizycznych Mistrza.
Niektórzy z duchowych „towarzyszy cierpiącego Jezusa” stają się nie tyle żywymi modelami ostatnich chwil Jego życia, ile symbolicznym zapisem trudów, cierpień i zagrożeń duchowych epoki, reagując zachwianiem zdrowia fizycznego i psychicznymi cierpieniami na przejawy zła i destrukcji w świecie wartości. Czasami ich cierpienia wiążą się bezpośrednio z problemami konkretnych osób, zwłaszcza jeśli zagrożone jest życie duchowe tych osób.
Przeżycia „mistyków cierpienia” nie służą jedynie samemu przeżywaniu, nie są delektowaniem się bólem czy strachem, ani tym bardziej masochistyczną manifestacją. Mają one wartość sprawczą, szczególnie tam, gdzie chodzi o zmiany tego, co wydaje się być niemożliwym do osiągnięcia lub co ma ukorzenienie w głębokich systemowych powiązaniach.
Wielka siła sprawcza cierpienia okazuje się niezbędna w sytuacjach wymagających transformacji wartości, zwłaszcza gdy zło zdaje się osiągać swe apogeum. Wiedzą o tym wszyscy, którzy choć raz próbowali przy pomocy modlitwy wstawienniczej nawrócić osoby trwające w nienawiści, dotknięte poważnym nałogiem lub zaangażowane w niebezpieczne i wrogie wartościom humanitarnym kulty. Wiedzą o tym również ci, którzy pragną skutecznie pomagać swoim bliźnim w ich beznadziejnych sytuacjach życiowych oraz ratować ich z poważnych, często chronicznych schorzeń – także na drodze współpracy z Nadprzyrodzonym.
Vassula jest nie tylko świadkiem duchowych i fizycznych cierpień Jezusa, związanych z tragicznymi problemami naszej epoki. Ma ona przywilej pocieszania Go jak Weronika, podobnie też otrzymuje wizerunek Jego Oblicza wraz z całą Postacią, będąc uczona wewnętrznego rozpoznawania Jego obecności na wzór normalnej percepcji, chociaż przy pomocy „widzenia duchowego”.
Znamienne jest to, że w oblubieńczym podarunku otrzymała Vassula – podobnie jak wielu stygmatyków – „insygnia ukrzyżowania”: gwoździe i ciernie. Daje to wiele do myślenia, na temat kierunku jej duchowego rozwoju. Być może owe gwoździe i ciernie, jako dopełnienie otrzymanego przez nią mistycznego pierścienia, pozwolą nam kiedyś uchylić rąbka tajemnicy, otaczającej duchowe zaślubiny Vassuli z Bogiem?
Pomimo zarzutów dotyczących zbyt intymnego charakteru książki, myślę, że jej treść odnosi się do wszystkich Czytelników. Każdy z nas zaproszony jest do tej intymności z Bogiem, o której świadczyli najwięksi spośród autorów pism mistycznych.
dr Renata Stefańska-Klar, Adiunkt w Katedrze Psychologii Społecznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach