WIZYTA VASSULI W POLSCE W 1994 ROKU

Vassula Ryden była gościem Polski w okresie Wie­­l­­kiego Postu od 24 do 26 marca 1994. Równocześnie przy­był do Po­lski duchowy kie­ro­wnik Vassuli, ir­la­n­dzki za­­­kon­­nik o. Michael O’Carroll, znany ma­rio­­­­log, au­­tor wielu teologicznych ksią­żek i arty­ku­łów, któ­ry to­wa­rzy­szył jej wówczas we wszystkich podróżach. Od­­­by­ły się z nimi trzy spo­­t­ka­nia. 24 marca w ko­ś­ciele Ma­­tki Bożej Mi­łosierdzia w Warsza­wie; 25 marca w Ba­zy­­li­ce Wniebowzięcia w Ka­towicach-Pane­w­ni­kach oraz w sali Szkoły Pod­­sta­wo­wej nr 2 w Chorzowie; 26 marca w Hali A­rena w Po­zna­niu.

Wizyta Vassuli w naszym kraju na­­znaczona zo­­­­­­­­­stała dwoma szcze­gólnymi wy­da­rze­niami, które wy­ró­ż­ni­ły Polskę. W piątek, w Zwias­to­w­­a­nie Pa­ń­­­s­kie, przeżyła publicz­nie Mę­­­kę Je­­zu­sa Chry­s­tu­sa. Jezus prze­kazał jej w tym cza­sie O­rę­dzie dla Po­l­ski. Następnie na Lot­nis­ku Okęcie 27 marca, tuż przed odlotem do Zurychu, w obec­noś­ci kilku­nas­tu świadków, przekazała ustnie, a potem za­pi­sała O­rę­dzie ręką pro­wadzoną przez Jezusa.

Pozostała w naszej pamięci jako «narzędzie» ci­che, skro­­­m­ne, sku­pione, odwołujące się w głębo­kiej i pro­s­tej mą­d­rości do Bożych Słów na trwale zapi­sa­­nych w jej se­rcu. Zró­w­noważona i – mimo ata­ków – spo­­ko­jna, każ­dym słowem, gestem, zacho­wa­­niem wska­zy­­wała na Bo­ga jako je­dyny cel i źró­­d­ło siły w jej i naszym życiu. «To jest Boże O­rę­dzie, nie moje – mó­wi­ła – i ka­żdy z was ma ja­kieś za­danie w Bo­żym pla­nie.» Przed spotkaniami zabrał głos Michael O’Carroll:

DLACZEGO POPIERAM VASSULĘ RYDEN?

Jako członek pierwszego towarzystwa mię­dzy­wy­­z­naniowego w Ir­la­­n­dii od czasu Reformy – To­wa­­­­rzy­s­t­­wa im. kard. Merciera, pra­co­wa­­łem już dla jed­no­ś­ci chrześcijan na 20 lat przed Soborem Wa­ty­kańs­kim II. W tym samym czasie pracowałem ró­w­nież na rzecz le­p­szych re­lacji pomiędzy katoli­ka­mi i Żyda­mi, jako członek Pillar of Fi­re So­­cie­ty. W religijnym klimacie zamkniętego kręgu, który domi­nował w ta­m­­­tym czasie, ucięto te dwie inicjatywy z za­cho­­­wa­niem wszelkich wy­­maganych administra­cy­j­­nych ko­n­we­nansów. Pamięta­łem jednak na­g­lą­cą ko­nie­cz­ność jedności chrześcijańskiej i jako ka­p­łan – dzien­ni­­karz w czasie Soboru, popierałem wszyst­ko, co czy­nione by­­ło dla tej sprawy i sta­ra­łem się robić to potem.

Często pisałem i mówiłem publicznie, że chociaż e­­ku­menizm zo­s­tał rozpropagowany przez Sobór i w pełni przyjęty przez Papieży, ma on jeszcze wa­ż­ną lu­­­­­kę, to znaczy niewystarczającą uwagę skiero­wa­ną na prawosławnych. Zajmowanie się jedynie protes­tan­tami – a mó­wię o tym jako ktoś, kto ma pomiędzy protestantami krew­nych i przy­ja­ciół od zawsze – wy­warło stra­sz­ny wpływ na świat kato­li­cki: atak na teologię i pra­k­ty­kę kultu ma­­­ryjnego. Polityka ta przyjęta z za­mia­rem u­s­pokojenia pe­w­nych protestanckich prą­dów, doprowadziła do ‘dzie­­­­­się­ciolecia bez Maryi’, zgod­nie ze słowami u­czo­ne­go bibli­sty, I­g­­­na­ce­­go de la Pot­terie, wy­gło­szonymi w cza­sie Mię­dzy­naro­do­we­go Kon­g­re­su Maryjnego w Huelva we wrześniu ub. r. To o­­czy­wi­ś­cie prze­sa­da, lecz spostrzeżenie jest wa­żne. Najmniejsza u­wa­­ga skie­­rowana na prawo­sła­w­nych ukazałaby absur­dal­ność takiej po­s­ta­wy. Od za­wsze w świecie prawosła­w­nym Theotokos oto­czo­na jest naj­­­wię­kszymi skar­ba­mi i najm­niej­­sze­go szcze­gó­łu nie można się wy­rzec.

To zupełne zaniedbanie prawosławnych jest w rze­­­czywistości sła­bo­ścią, nad którą boleję i w isto­cie, rzeczy przedstawiały się jesz­cze go­­rzej i tak po­­zo­­s­tają. Zanim ktokolwiek sprzeciwi się temu su­ro­we­mu o­sądowi, niech przeczyta najpierw ra­port mie­szanej Komisji te­o­lo­­gów prawosławnych i kato­lic­kich, o­pu­blikowany po spotkaniu, któ­re mia­ło miej­s­ce w Li­ba­nie [w Balamand] w czerwcu zeszłego roku. Można tam prze­czy­tać, że podział ten trwa, a nawet za­ogniło go ki­l­ka ini­cjatyw pod­­­jętych niedawno. Nie po­dej­muję już nawet pro­b­le­mu Ro­sji. Taki jest smu­tny bilans 29 lat, które upłynęły w li­s­topadzie 1993 od og­ło­szenia przez Sobór Watykański II De­kretu o eku­me­ni­z­mie.[1]

W takim to właśnie kli­ma­cie ogólnym porażek i frustracji przy­szedł nam nagle znak nadziei: Vassula Ryden. Chociaż jest prawo­sła­wna, posiada au­­dytorium katolickie na ska­lę świa­to­wą i jest popie­rana we wzra­sta­jący spo­sób w swoim Koś­cie­le. A jednak w postawie zajętej wobec niej przez nie­­­których z moich współ­braci kapłanów miałem wra­­­­że­­nie przeżywać ponownie okres przedso­boro­wy, kie­­­­­dy to kato­li­cy myśleli, że wypada unikać protes­tan­­tów, że każdy dialog z nimi sta­­no­wi kom­pro­mis, jeśli nie zdradę, i rozkoszowali się każ­dym ra­nią­cym ciosem, który mógł dosięgnąć „nie­przyja­ciela” albo oba­lić jego po­­gląd. Nie unikano obraź­li­wego ję­zyka i wiem, co mó­wię! Nie mam na celu wzbudzać tu po­le­miki. Og­ra­­ni­czam się do za­uwa­­że­nia fak­tów w spo­sób ogólny.

Czy Sobór Watykański II napra­wdę miał miejsce? Czy synowie i có­rki Kościoła naprawdę idą za jego wska­­zaniami? Szczególnie w tych drażliwych dzie­dzi­nach? Czy nie lekceważą poglądów poda­wa­nych w De­kre­cie o eku­me­niz­mie, potwierdzonych w Dy­re­k­to­rium nie­­­da­wno opublikowanym, ogło­szo­nym 25 marca 1993?[2] Kiedy ata­ku­ją Vassulę, swój ulubiony cel, czy nie kpią sobie w rze­czy­wis­to­ś­ci z tra­­gi­­cz­nego wer­dyktu komisji mieszanej?[3] Czy zda­ją so­bie sprawę, że fa­k­ty­cznie atakują przez to wła­śnie pisarkę pra­wo­sła­wną naj­bliż­szą nam od dzie­­więciuset lat?

Studiując dzieło Vassuli odrzuciłem takie podej­ś­cie negatywne i – we­­dług mnie – w istocie pełne nie­po­słuszeństwa oraz radykalnie cy­ni­­czne. Nie mam żad­ne­­go powodu, aby żałować mojej decyzji. W ksią­­ż­­ce, któ­rą dopiero co napisałem o Vassuli,[4] przed­stawiłem cał­ko­wicie wy­ją­­t­kową zawartość jej pism, o­cenionych według dwóch pro­stych kry­teriów: według źródeł pism i według stopnia ich zharmo­ni­zowania z my­ślą katolicką.

Po lu­dz­ku mówiąc, źródła nie było. Vassula za­czę­ła pisać ksią­żki Pra­wdziwe Życie w Bogu, które zostały właśnie po­no­wnie wydane, a prze­tłumaczono je już na 23 języki [obecnie: 32 języki – przyp. wyd.] – w tym 13 tłu­ma­czeń uko­ń­czo­nych, a 10 w toku: rosyjski, syjamski, koreański, ben­ga­li, norweski, a­ra­b­s­ki i japo­ń­ski – kiedy by­ła pozba­wio­na jakiej­kol­wiek for­ma­cji teo­lo­gicznej i duchowej. Nie uczęsz­cza­ła nawet na pod­sta­wo­wą kate­chi­zację i pra­k­tyki re­ligijne by­ły nie­o­becne w jej życiu przez 30 lat.

O Trójcy Świętej Vassula pisze dokładnie jak św. Sy­meon Nowy Te­­olog,[5] którego nic nie prze­czy­­­ta­ła przed publikacją Prawdziwego Ży­­­cia w Bo­gu. Ci, którzy nie przyjmują jej własnego wyjaś­nie­nia źró­d­­ła jej wiedzy, mają pewien problem: skąd ona ją otrzy­mała?

Chociaż prawosławna i identyfikująca się ze swo­­im Kościołem przed­­­­­stawia ona duchowość w każ­dym pu­nkcie do przyjęcia dla ka­to­­­lików. Tutaj trzeba by mi więcej miejsca do zastosowania dru­giego kry­­­­te­rium, to znaczy zgodności nauczania Vas­suli z na­u­czaniem Ko­ś­­­cioła katolickiego. Vas­su­la pomogła odżyć pragnie­niom i ideałom du­­­­­cho­­wym, które stanowiły niegdyś chwa­łę katolicyzmu, lecz któ­re się za­­tarły, nie bez do­zna­nia prze­ciw­nych ataków. Najświętsze Ser­ce Je­­­­­­zusa i Nie­poka­la­ne Serce Maryi zajmują tu cen­tral­ną po­zy­cję, po­­do­­­b­nie jak inspiracja, która naj­głę­biej obej­mu­je świat katolicki: Przy­mie­rze Dwóch Serc.

Uczestniczyłem w Międzynarodowym Sympo­zjum Dwóch Serc, zo­r­ganizowanym przez katoli­ków na Fi­lipinach i mocno popieranym przez Jana Pawła II. Sympozjum to doprowadziło do szcze­gó­ło­wego stu­­­­dium tego tematu żywotnego dla współ­czes­nego kato­li­cyzmu. Ja­kie było moje zdziwienie, że znalazłem ten temat ukazany z mo­­­cą i ja­s­nością w tek­s­tach napisanych pod dyktando przez Vas­su­lę.

Podczas gdy zapomnienie o Duchu Świętym by­ło nie­szczę­ś­ciem dla naszego łacińskiego Kościoła – pomijając tu Jana Pa­­w­ła II – nie istnieje w świecie chrze­ścijańskim wykład o Duchu Świę­tym obszer­niej­­szy, bardziej wyjaśniający i bardziej prze­ko­ny­wu­­jący niż ten, który podała Vassula Ry­den.

Czy muszę jeszcze wspomnieć o przedstawieniu ba­­rdzo oso­bis­tym Boga Ojca przy pomocy pojęć eg­zy­­­stencjalnych, którym abso­lut­nie nie można się op­rzeć? Aż do śmierci ojciec Karol Rahner nie­po­koił się o niezdolność Kościoła do pełnego włączenia Trój­cy Świę­tej do codziennego życia. A oto oso­ba po­­z­bawiona jakie­go­kol­wiek przy­go­towania for­mal­ne­­go teologicznego, Vassula, czyni nam bez­­po­ś­re­d­­­nio przystępną każdą Osobę Trójcy Świętej i spro­wa­­dza nam je wszy­­stkie Trzy do naszego po­zio­mu zmy­­­słowego poznania.

Czy ta misja przynosi owoce w Kościele? Mógł­bym dołączyć tu świa­­dectwa o nawróceniach, pew­ne świadectwa o uzdrowieniach (cho­ciaż Vassula jest ba­­r­dzo dyskretna w odniesieniu do charyzmatu u­z­d­ra­wiania), uderzające przykłady osób, które po­padły w spo­czy­nek w Duchu po osobistym kontak­cie z Vas­­su­lą.

Muszę jeszcze wymienić dwa aspekty jej misji, któ­­re pominąłem w pierwszym wydaniu mojej ksią­ż­ki. Poradzono mi je poruszyć w no­wym wydaniu.[6]

Vassula przeżywa od jakiegoś czasu Mękę Chry­­­s­tusa. Widzia­łem ją w tym wstrząsającym do­świad­cze­­­­niu w Szwajcarii i w Stanach Zje­d­no­czo­nych. Do­­­­świa­d­czenie to, które nadchodziło co ty­dzień zo­sta­ło przerwane przed 18 miesiącami. Po­w­tórzyło się w Omaha 12 czer­w­ca w zeszłym ro­ku w obecności pięciu świadków. Świadectwa uka­­żą się w stosow­nym czasie.[7]

Osoby, które uczestniczyły w spotkaniu z Vas­su­lą w kościele Mat­ki Bożej w South Bend (In­dia­na, w USA), doniosły mi o innym zna­ku. Wi­działy cud słońca nad salą konferencyjną, w której mia­­ła mó­wić. Po­siadam również dwa świadectwa tego samego zja­wiska, które nie­dawno pojawiło się w Kent, w A­n­­glii. Posiadam znaczącą do­ku­me­n­­ta­cję zawiera­ją­cą świadectwa o zmianach wyglądu Vassuli pod­czas jej spotkań. W miejsce jej twarzy często pojawiała się twarz Chry­s­tusa. Świadectwa te pochodzą ze Szwa­j­carii, Anglii, Francji, Ka­nady, Gre­cji i wiele z Fi­li­pin. Najnowsze świadectwa, które do mnie dotarły, po­­­­chodzą od prze­bywających w więzieniu w Mun­tin­lupie, w Manili, któ­­rzy podpisali o­świa­dczenia do­­­tyczące tego, co widzieli w czasie jej kon­ferencji. Ró­w­­nież w Manili, znaczący świa­dek: Aurora A­qui­­no, ma­­­tka mę­czen­nika Benigno, jedna z kobiet naj­­bar­dziej szanowanych w kraju. Trzech świad­ków jest prawosław­nych, jeden – anglikanin.

Dlaczego na temat Vassuli opublikowano tyle be­z­­wstydnych kłamstw? Na przykład, że przewidy­wa­ła trzęsienie ziemi w Kalifor­nii, któ­­re nie nastą­pi­ło. O­na nigdy czegoś po­do­bnego nie powie­działa. Al­­bo, że Jezus miał jej powiedzieć, że pra­­g­nie, a­by jedność doko­na­ła się pod przewodem Eku­me­ni­cz­nej Rady Kościołów. Tego również ni­gdy nie po­wie­działa!

Mówi się, że zarabia wiele pieniędzy. W rze­czy­wi­stości od licz­nych wydań i tłumaczeń nie otrzy­mu­je ani grosza za prawa autor­s­kie, cho­ciaż miała­by do tego najściślejsze prawo. Najczęś­ciej wię­ź­niom roz­daje dary, jakie otrzymuje. W zeszłym ro­ku prze­z­na­­czyła ja­ko dar 20 tys. marek niemieckich na szpi­tal dziecięcy w Moskwie.

Czy możemy odrzucić wszystkie te oczywiste zna­­­­­­­ki Bożego dzia­ła­­­nia? Liczni kapłani o wysokich kwa­lifikacjach teologicznych przyj­mu­­ją te oczywis­te znaki. Inni – nie. A więc? Emil Zola powiedział, że chociaż tysiące cudów zo­stało już zare­je­s­trowanych w jego epoce w Lour­des jako prawdziwe, on będzie się upierał, aby w nie nie wie­rzyć.      

 ojciec Michael O’Carroll, C.S.Sp.

 

ŚWIADECTWO WYGŁOSZONE PRZEZ VASSULE W WARSZAWIE, CHORZOWIE I POZNANIU

Rozpocznę modlitwą:[8] Będę uwielbiać mego Pana i moja dusza bę­dzie żyła jedynie dla Niego i tylko Jemu samemu będę służyć. Moje wargi będą śpiewać tylko dla Niego, a moje serce tylko na Niego sa­mego będzie zważać i odtąd moje serce będzie biło tylko dla Niego. Amen. (2.02.93)

Na początek chciałabym wam powiedzieć, że to Bóg przysyła mnie do waszego kraju. Nie ja to wy­bra­łam. Oto, co powiedział mi Bóg: «Takie jest Moje przykazanie dla cie­b­ie: kochaj Mnie, zapisuj Moje orędzia i idź od na­rod­u do na­ro­du ogłaszać Moje Słowa. Bądź Moim e­chem. Niech ci, którzy mają uszy, słuchają. Ci, któ­rzy nie chcą słu­­chać, niech nie słuchają. Wszystkim, co podej­miesz, Ja będę kie­rował i pobłogosławię to. Zatem nie lękaj się. Czas jest krótki. Działaj bez zwło­ki. To także jest Moim przykazaniem...» (11.10.93)

«I jak zwierciadło bez skazy, poru­szę cię, aby wszę­­­­dzie zalśniły Mo­­je Słowa, aby dosię­g­ły one kra­ń­ców ziemi. Głoś dokładnie wszy­st­ko, co Mój Duch ci daje, o­głaszając Zbawienie i zapowiadając Po­kój i Mi­łość.» (23.12.93)

«Posługuj się sierpem, kiedy widzisz Mnie posłu­gującego się sier­pem. Nie zwalniaj kro­ku, podążaj za Mną, dostosowując się do Mo­jego te­m­pa. Jeśli Ja zwalniam, również ty zwolnij. Mów o­d­ważnie, kiedy da­ję ci znak, i zachowaj milczenie, kie­dy na ciebie pa­trzę. Broń Prawdy zawsze, aż do śmie­rci. Na­ucz się być cierpliwa, jak Ja jestem cie­rpliwy.» (23.09.91) Z tej przyczyny, to co robię, robię z posłuszeń­s­twa Najwyższemu. Kiedy Bóg nakazuje mi iść, idę tam, dokąd każe mi iść. Kiedy Bóg nakazuje mi iść z Nim, idę z Nim. Kiedy nakazuje mi słowami: «mów i bądź Moim echem», mówię otwarcie – zgodnie z Je­go poleceniem – i nic nie zachowuję w tajemnicy. Po­­wtarzam do­kładnie słowa, które mi dał, aby usły­szał je cały świat.

Dlaczego to orędzie?

18 maja 1991, Bóg powiedział mi: «Niejednego do­­prowadzę do Mnie... Kocham was bezgranicznie zaw­sze o tym pamiętajcie. Przy­cią­gam do Życia. Ni­ko­­go nie odrzucam. Grzesznicy, niespra­wie­dli­wi, wszy­­­scy jesteście Moimi dziećmi. Moje O­rędzie to o­rędzie Mi­ło­ś­ci, odwołanie się do samych pod­staw, przy­po­m­nienie Mojego Sło­wa i Mojego Ist­nienia. Nie bójcie się Mnie. Lękajcie się jedynie te­go, który prze­konuje, że nie istnieje i który z większą niż kie­dy­kolwiek wro­gością pociąga was ku śmierci. Ja je­s­tem Świa­t­łością. Powiedz im, że to Orędzie nie zo­s­tało im da­ne, aby wywołać sensa­cję, lecz aby im u­świa­do­mić pilność, powagę i znaczenie Mojego We­z­­wania: pil­ność ich nawrócenia; powagę stanu ich dusz; zna­cze­nie zmiany ich życia i życia w świę­to­ści...[9] Pra­g­nę, aby Moje dzieci słuchały bardzo u­wa­ż­nie wszy­s­tkiego, co mam do powiedze­nia: Niech pro­wadzi was Mój Duch Prawdy i doprowadzi was z po­wro­tem do Prawdy. Niech Mój Duch Poznania przy­pomina wam Jedną i Jedyną Prawdziwą Wiedzę, któ­rą Ja Sam wam dałem.»

Co zawierają orędzia?

Orędzia te są miłosiernym wezwaniem Boga do mi­­­łości, nawróce­nia, pojednania, pokoju i jedności. O­to Je­go Słowa (11.10.93): «Powiedz im, że Książę Pokoju, ten Bóg otoczony che­rubinami, porzucił Swoją Koronę i Kró­le­w­skie Szaty, aby iść przez świat z bo­sy­mi stopami, ubrany w płócienny wór, aby ukazać Swój smu­tek...»

Bóg pochyla się nad nami, aby nas dosięgnąć i o­ca­­lić nas z naszej nę­dzy, z naszej apatii, z naszego buntu i naszego grzechu, aby nam przypomnieć na nowo, że On jest naszym Ojcem, a my jesteśmy Jego po­tomstwem. Kiedy przyszedł do mnie i podniósł mnie z mojej nę­dzy, powie­dział mi: «Jesteś Moja, a Ja jestem two­im Ojcem... Na­le­żysz do Mnie... Jesteś Moim po­tomstwem... Pocho­dzisz ode Mnie... Od­czuj, że jesteś przeze Mnie ko­cha­na...»

Bóg pragnie zażyłości z Nim

Nie możemy kochać Boga z całego naszego serca, z całej naszej duszy i całym naszym umysłem, jeśli nie zbliżymy się do Boga i jeśli Go nie poznamy. Dla­­tego, na samym początku, przed wszystkim in­nym, Bóg poprosił mnie, abym przyszła do niego i ko­cha­ła Go głę­boko. Bardzo szybko powiedział mi, że je­śli nie będę żyła z Nim w bliskości, nie nauczę się Go kochać. Powiedział mi: «Kochaj Mnie w spo­sób bardzo zażyły, jed­nak nigdy nie zapomnij, że Ja jestem Świę­ty». Oznacza to: bojaźń Pana, szacunek, ja­ki jesteśmy Mu dłu­żni, poszanowanie i cześć, jaką jesteśmy Mu winni.

Ale niestety nasza epoka uczyniła sobie fałszywy obraz Boga, ob­raz budzący lęk, który nie może na­u­czyć nas kochania Go miłością dziecka. Uczyniliśmy so­bie obraz Boga niemego, pozbawionego ży­cia, sło­wo wydrukowane na papierze: tak, utworzyliśmy so­bie obraz Boga pozbawionego życia. Albo niektórzy z nas sprawili, że ukazuje się On jako bezwzględny sędzia, spragniony potępiania, niewyrozu­miały. Ina­czej mó­wiąc, uczyniliśmy sobie Boga na nasz włas­ny ob­raz.

Bóg przychodzi do nas wszystkich, nawet do naj­nę­­dz­niejszych... Nie zamykajmy więc przed Nim drzwi. Królestwo Boże nie przycho­dzi tak, jak ludzie się tego spodziewają, a ofiara, o którą Bóg nas dziś prosi, to przemiana naszych serc. Bóg nawiedza zie­mię, aby napełnić nasze dusze Swoim Świętym Du­chem.

Jezus mówi, że powinniśmy umrzeć dla samych sie­­bie i dla naszej woli, aby Wola Ojca mogła się w nas wypełnić. Dopiero wtedy, kiedy umrzemy dla sa­mych siebie, dla naszej woli, dopiero wtedy możemy odrodzić się z Ducha. To dlatego mówi On: «Ściszcie głos, abyście mo­gli usłyszeć Mój Głos... Pochylcie gło­wy, abyście mogli zoba­czyć Moją Głowę... Uniżcie się, abym Ja mógł was pod­­nieść... Ustanowię Moje Królestwo pośrodku ubó­stwa.»

Znaczy to, że Chrystus może uczynić z waszej du­szy Swój Pałac. Jeśli Mu na to pozwolicie, Chrystus może przemienić waszą duszę w ogród, w którym bę­­dzie mógł odpocząć. On może przemienić waszą duszę w Swój Pałac, w którym może być Kró­lem i panować w was. Może przemienić waszą duszę w Niebo, w którym będzie uwiel­biony.

To dlatego mówi: «Błogosławieni ubodzy w du­chu, do nich należy Kró­lestwo Niebieskie.» Najświętszy ustanawia Swe Królestwo je­dy­nie w duszy pokornej i ubogiej, by królować w tej du­szy teraz i na za­­wsze.

Nieustanna modlitwa i dar miłości

Pewnego dnia, w jednym z Orędzi, Chrystus po­wie­­dział, że tajem­nicą świętości jest okazywanie Mu czci. I kiedy poprosił mnie o nie­ustanną modli­t­wę, o mało nie zemdlałam, ponieważ myślałam, że On chciał, abym pozostawała na kolanach przez 24 go­dzi­ny na dobę! Wte­dy On wytłumaczył mi, co przez to rozumiał. Powiedział, że modlić się bez przerwy to znaczy być w doskonałej jedności z Bo­giem... To zna­­czy być świadomym Bożej obecności... Być świa­­­­­do­mym Bożej obecności, to być czujnym... Być czujnym to znaczy trwać na nieustannej modlitwie, a nieustannie się modlić, to znaczy być w doskonałej je­dności z Bogiem... To żyć Prawdziwym Życiem w Bogu... To znaczy, że ktokolwiek żyje w miłości Bo­­żej, Bóg żyje w nim... Ale ten, kto nie potrafi ko­chać, nigdy nie może żyć praw­dziwym życiem w Bo­­­gu i nigdy więc nie może osiągnąć świętości.

Nawrócenie to ożywienie miłości

W niedawnym Orędziu (6-8.12.93) Matka Boża powiedziała nam: «Przyszłam przypomnieć wam wszystkim, że praw­dziwym aposto­łem Boga jest ten, kto czyni wolę Bo­żą: Kochać, to czynić wolę Bo­ga. Bóg wysłał mnie, abym uzdrowiła wielu spo­śród was, jednak Mo­­je wezwania nie zostały usza­no­wane ani docenio­ne. Zo­stałam wysłana przez Naj­wyż­szego, aby was zgro­madzić w wielkiej liczbie i nauczyć was, że mi­łość jest istotą całego Prawa. (...) Moje dzieci, wa­sza mi­łość nie powinna być zwykłymi słowami w wa­szych ustach, lecz czymś, co pochodzi z waszego serca. Wa­­­sza miłość po­winna być ży­ją­ca i aktywna. (...) Niech wszystko, co czynicie, będzie do­ko­­nywa­ne ser­cem, z miłością.»

Wiele osób przychodzi mnie pytać, czy spełniają wolę Bożą. Nie­któ­rzy pytają mnie, jaka jest Wola Bo­ża, czego On pragnie. Matka Bo­ża mówi, że być prawdziwym apostołem Boga, to czynić Wolę Bożą i dorzuca: «Kochać znaczy spełniać wolę Bożą». Bóg prosi nas o nie podzielone serce.

Nowe niebiosa i nowa ziemia

Niektórzy pytają: dlaczego Duch ujawnia się dziś w tylu miejscach w świecie, bardziej niż w jakim­kol­wiek innym czasie? Dlaczego Bóg wysyła naszą Naj­świętszą Matkę, by przemierzała świat szukając nas?

Jezus mówi nam, dlaczego (10.01.90): «Przygotowuję was do ży­cia pod Nowym Niebem i na Nowej Ziemi, ponieważ zbliża się czas, kiedy Mi­łość ma powrócić, aby żyć z wami. Wkrótce usłyszy­cie kroki po­wracającej Miłości i to dlatego Mój Głos sły­szany jest już wszę­dzie, na całej ziemi i dlatego wa­sze dzie­ci mają widzenia. Po­wie­dzia­łem, że wyleję Mojego Ducha na całą ludzkość i że wasi sy­nowie i wasze córki prorokować będą i że Moich Bło­gos­ła­wieństw udzielę nawet najmniejszemu z was.» 

We fragmencie tym Jezus cytuje Pismo św. (Księ­ga Joela 3,1-2). Niektórzy zapytają: „Co On ro­zu­mie przez No­we Niebiosa i Nową Zie­­mię? Jak Nie­biosa mogą się zmienić i jak zmieni się ziemia, aby stać się nowa?”

Duch Święty odnowi nas

To, co Jezus, przez to rozumie, to całkowita od­no­wa naszych serc. Pan naprawdę wyleje Swego Świę­­tego Du­cha z taką mocą na nas, że niewidomi, cho­rzy, kalecy wszy­scy zostaną uzdrowieni i odno­wie­ni. Inaczej mó­­wiąc, zamiarem Boga jest odno­wie­nie Je­go Ko­ś­cio­ła.

My wszyscy jesteśmy Jego Kościołem, nawet na­j­­­­mniejsi spo­śród nas, my wszyscy jesteśmy Jego Ko­­ściołem. Jesteśmy Mieszka­niem Najświętszego Bo­­ga, jesteśmy Własnością Boga, my jes­teś­my Jego Miastem. Nowe Niebiosa i Nowa Ziemia to odnowa na­szej du­­szy. Miasto święte, nowe Jeruzalem to od­no­wa na­­­­­­­szej duszy, odro­dzonej przez Ducha Świę­tego. Oto, co mówi Pan (2.06.91): 

«...a lecznicza Woda płynąca z Mojej piersi, ten potok tryskający z Mojej Świątyni, napełni was i u­z­d­rowi. Nikt nie będzie mógł zatrzy­mać tego strumie­nia. Ten potok będzie nadal obficie wypływał z Mo­je­go Serca. Będzie płynął wszędzie, rozchodząc się wie­­loma odno­ga­mi, rozdzielając na wiele strumieni płynących we wszystkich kie­run­kach, a gdzie popłyną te lecznicze wody, tam każdy – chory, ka­le­ki, nie­wi­domy – zostanie uzdrowiony. Nawet umarli powrócą do życia. Nikt nie będzie mógł Mi przeszkodzić w o­czyszczeniu was.»

Pomimo znaków dawanych nam przez Boga, cią­g­le są ludzie, któ­rzy zachowują powściągliwość, po­nie­­waż nie rozpoznają ani zna­ków, ani czasów. Je­zus mówi im (23.12.93): «Ach! Pokolenie, jak możesz Mnie jeszcze prosić o znaki większe niż Znak Syna Czło­wieczego, jaki daję wam dzisiaj? Który człowiek nie może jasno zo­ba­czyć Mo­ich Zamiarów? Jak to się dzieje, że nie mo­­że­­cie dostrzec Olśnie­wa­ją­cego Światła Mego Świę­tego Ducha? Jak światło siedmiu dni w jed­nym, tak Mój Święty Duch jaśnieje dziś na Niebiosach. Czy ten Znak Syna Człowieczego pojawiający się na Nie­bio­sach nie wy­star­cza wam? Ujawniam przed tobą rze­czy ukryte i nieznane, poko­lenie, w sprzy­ja­jącym cza­sie, ujawniam przed tobą te rzeczy. Czy odwró­ci­cie się na pra­wo, czy na lewo, ujrzycie na niebie ol­ś­nie­wa­jący Znak Mo­jego Świę­tego Ducha, a wasze u­szy usłyszą: «To Ja Jestem! Ja Jestem jest z wami ja­ko Serce. Ja Jestem jest tutaj, aby zbudować waszą na­­dzieję, waszą siłę, waszą wiarę i waszą miłość. Wsta­ń­cie! Wstańcie teraz, wy, którzy dawno umarli­ś­cie...»

Duch Święty jest wewnętrzną mocą kościoła

(15.04.91): «Wewnętrzną mocą Mojego Kościoła jest Mój Święty Duch, żyjący i działający w Nim. Jak se­rce w ciele, tak Mój Święty Duch stanowi Serce Mo­jego Ciała, którym jest Kościół... We­w­nę­t­rzną mocą Mojego Kościoła jest Mój Święty Duch, który was prze­­kształca, wznosi i zmienia w prawdziwe po­do­bizny Mnie Sa­me­go. Wewnętrzną mocą Mojego Ko­­­ścioła jest Mój Święty Duch, O­­gień, który was o­ży­wia, oczyszcza i czyni z waszego ducha ko­lum­ny o­g­nia, gorejące ogniska miłości, żywe pochodnie świa­­­­­­­tła dla og­ła­sza­nia bez lęku Mojego Słowa, sta­ją­ce się świadkami Najwyż­sze­go i u­czące innych po­szu­­kiwania jedynie rzeczy Niebies­kich.»

Nasz Ojciec Niebieski mówi jeszcze w odniesie­niu do Ducha Świę­tego: «Dziś bardziej niż kiedykolwiek, zsyłam wam Mo­jego Świętego Ducha, aby was odnowił. (...) Powie­dz­cie Mi, czy ciało może żyć bez serca? Dowiedzcie się, że Mój Święty Duch jest Ser­cem Ciała, któ­rym jest Kościół. Nauczcie się, że Mój Święty Duch jest Oddechem Ko­ścioła, Istotą gorliwości dla Mnie, wa­szego Boga. Mój Święty Duch jest słodką Manną z Nieba karmiącą ubogich. (...) Mój Święty Duch jest smakiem waszego życia (...). Mój Święty Duch jest za­pa­chem waszych homilii w Moich Zgromadzeniach i wypełnieniem wa­szego Czasu... Mój Święty Duch jest treścią wa­szych uwielbień kie­ro­wanych do Mnie. On objawia waszym sercom, że Ja Jestem, Który Je­stem, objawia waszemu duchowi, że Ja jes­tem wa­szym Abba i że wy jesteście Moim potom­s­twem, Mo­im nasie­niem...»

Duch Święty odgrywa w Kościele rolę zasad­ni­czą. Bóg powie­dział, że «Duch Święty jest wypełnie­niem na­szych Czasów...»

«Mój Święty Duch jak oblubieniec po­ja­wia się dziś, aby o was za­biegać, zdobyć was i za­ślubić. Mój Święty Duch złożony jest jak dro­go­cenny kamień węgielny w waszych sercach, aby stać się fu­n­­da­mentem waszej wiary, wa­szej nadziei, waszej mi­ło­ś­ci i waszej gor­li­wości dla Mnie, waszego Boga. Tak, Mój Święty Duch jest źró­d­łem, które daje życie. On jest wewnętrzną mocą Mojego Królestwa, gro­ma­dzącą uczniów Mądrości...» (23.12.93)

Jedność

Jeśli chodzi o nasze rozbicie, Jezus po­ró­wnuje trzy Kościoły z trze­ma sztywnymi żelaz­nymi prę­ta­mi. Całkiem na początku Jezus dał mi wi­zję. Wi­działam trzy że­la­zne pręty, bardzo blisko sie­bie. Po­tem Je­zus dał mi do zrozumienia, że przed­stawiają one trzy Koś­cio­ły. Wte­dy poprosił mnie o po­łączenie tych prę­tów, mó­wiąc, że, aby się zjed­no­czyć, wszy­scy mu­­simy się ugiąć. Powinniśmy wszyscy być spra­g­nie­ni ugię­cia się, łagodniejąc. Kie­dy Chry­stus mówi o ugię­ciu się, ro­zumie przez to na­sze ugię­cie w pokorze i miło­ś­ci. Mówi On, że klu­czem do jedności jest miłość i pokora.

Następnie prosi nas, byśmy się zjednoczyli, uje­dnolicając datę świę­­towania Wielkanocy w Kościele katolickim i prawosławnym, za­nim bę­dziemy szukać innych rzeczy: «Czy muszę je­sz­cze jeden raz pić Kie­­lich waszego podziału? Czy pozwolisz Memu Cia­łu odpocząć je­dnocząc z miłości do Mnie, Święto Wie­l­ka­nocy?» (25.10.91)

«Wielu z nich mówi o jedności i bra­ter­stwie, ale ich słowa są pod­stępne, bez treści. Dajcie dowód na Oczach waszego Stwórcy, ugi­na­jąc się. Daj­cie do­wód na oczach waszego Stwórcy, usta­lając jedną da­tę Wielkanocy. Dajcie dowód wobec Mnie, łamiąc wspó­l­nie chleb.» (25.11.91)

W niedawnych orędziach Chrystus tłumaczy, jak bardzo jesteśmy jeszcze daleko od jedności. Oto, co mówi: «Powiedz tym, którzy pra­cują dla Je­d­ności, aby wznieśli oczy ku niebu. Czy widzą, jak ono jest da­le­ko od ziemi? Tak daleko, jak ich serca od­da­lone są wzajem­nie od siebie. Oto do jakiego sto­p­nia oddalili się od siebie.» (21.12.92) «Po­wiedz im, jak bardzo brzydzę się se­r­cami, któ­rym brak szczerości. Ich uroczystości i dy­s­kusje mę­czą Mnie.» (7.10.91)

Jezus nie chce nas już widzieć, jak różnimy się pod Jego Świętym Imieniem i mówi nam, że Jedność do­kona się w sercach, a nie przez podpisanie jakie­goś układu. Oto, co mówi: «Prawdziwy chrześcijanin to ten, który jest nim wewnętrznie, a prawdziwa Jedność jest i bę­dzie w sercach. Jedność nie będzie jedno­ścią lite­ry, lecz ducha.» (13.10.91)

Ja jestem prawosławną i pomimo to nie mam ża­d­nego problemu, aby zjednoczyć moje serce z wa­szymi sercami, aby razem z wami modlić się do Chry­stusa, w jednym zgromadzeniu. Wy również nie macie problemu, aby zjednoczyć wasze serce z mo­im, aby wspólnie modlić się do Jezusa. To jest je­d­ność serca, jedność, o którą prosi Jezus. Nie róż­ni­my się pod Jego Świętym Imieniem. Jednoczymy na­sze serca i jednym duchem uwielbiamy Boga. Jed­ność jest bardzo prosta, lecz staje się bardzo sko­m­p­li­kowana dla bogatych w du­chu. Jezus czyni wyrzuty tym, którzy uważają, że pra­cu­ją dla jedności, lecz nie są szczerzy, gdyż brak im pokory i miłości. Oto, co im mówi: «Mówicie o Duchu, lecz nie działacie w Duchu. (...) Powiedz Mo­jemu ludowi, że nie chcę za­rzą­d­ców w Moim Domu; nie będą usprawiedli­wie­ni w Moim Dniu, ponieważ to właśnie oni zindu­stria­li­zo­wali Mój Dom. Zesłałem wam Mojego Ducha, a­by żył w wa­szych sercach. Dlatego Duch, który żyje w was, ob­ja­wi wam, że Mój Ko­ś­ciół zostanie odbu­do­wany we wnę­trzu waszych serc i uznacie się wza­jem­nie za bra­ci w waszych sercach.» (14.10.91)

Niektórzy powiedzą: «Jednak my zachowaliśmy Pra­­wo Kościoła i byliśmy mu posłuszni...» Nie wy­s­tarcza: zachować Prawo Ko­ścioła i być mu po­słusznym.

Matka Boża mówi: «Pochylacie się bardzo nisko i po­dą­ża­cie za li­terą Prawa, jednak nie dochodzicie do zro­zumienia serca Prawa. Wielu z was mówi o Jedności, jednak są oni pierwsi do potępiania tych, którzy ją praktykują, po­nieważ nie ma w was miłości. Jeśli wszy­stko, o co was prosiłam, praktykujecie bez mi­łości, ciągle jes­te­ś­cie w ciemnościach.» (6-8.12.93) Bóg mówi, że w tym świecie brak jest miłości i że wielu jest ciągle w stanie wojny, choć uważają, że są nawróceni. Odbiciem tego, mó­wi nasz Pan, są wojny w naszych krajach, nasz podział i chłód na­sze­go ser­ca. Pan mówi, że to, co mamy w sercu, odbija się na ze­wnątrz. Oto, co On mówi: «Jeśli wy sądzicie, że jesteście w Pra­w­dzie, wy­tłumaczcie Mi więc wasz podział... (...) Jak­że ktokolwiek z was może się uważać za spra­wied­li­we­go, skoro wasze kraje ogarnięte są wojną? Do­wiedz­cie się, że Moje Najświętsze Serce oczekuje od was: miłości, wspaniałomyślności, modlitwy, du­cha pojednania i że bę­dziecie się miłować wzajem­nie, jak Ja was miłuję. Czy usłyszę wa­sze wołanie poddania się i nawrócenia?» (14.09.92)

«Nie jestem Bogiem, którego nie moż­na wzruszyć. Moje Serce przepełnione jest współ­czu­ciem i pozwa­lam się dotknąć.» (24.10.91)

Modlitwa końcowa

Mój Boże, mój Boże, Ty Sam jesteś moją Lampą, daj więc moim o­czom światło, w przeciwnym razie zmorzy mnie śmiertelny sen.  Zwilż moje wargi łaską, aby zwróciły się do Ciebie ze czcią i u­wie­l­bie­niem. Aby mi dodać odwagi, szafirami przyozdobiłeś moją drogę. A­by mnie utwierdzić, wszędzie wypisałeś na mnie olejem Twe I­mię.

O, Duchu Miłości, Jaśniejszy niż tysiąc słońc, Kolumno pach­ną­cego kadzidła, jak to się stało, że uznałeś mnie godną Twego Zba­wienia?

Kiedy wydałam z serca okrzyk zwracając się ku Tobie, Twój Ma­je­s­tat pochylił się nade mną z wysokości, i Twoje Wargi nadały mi Twe Nowe Imię, namaszczając moją duszę Świętym Olejem. W ogromnie Twojej Miłości, po królewsku mnie przyozdobiłeś, przy­oblekając mo­ją nagość Twoim Boskim Znakiem, czyniąc mnie Twoją teraz i na zawsze. Amen. (19.01.94)

 

Odpowiedzi na pytania[10]

WARSZAWA

– Czy w czasie spotkania czuje Pani tutaj obec­ność Jezusa? – Jezus jest obecny tu (Vassula wskazała rę­ką Tabernakulum) i w każdym sercu. I tak to od­czu­­wam.

– Czy Pan powiedział, jaka modlitwa jest dla Nie­go naj­mil­sza? – Modlitwa serca to jest ta najlepsza modlitwa. To znaczy modlić się tak, jak wam to wyjaśniłam. Prowadzić dialog, rozmowę z Bo­giem, rozmawiać z Nim. Bóg jest waszym najlepszym przyjacielem, Bóg jest waszym świętym Towarzyszem, zatem dyskutujcie z Nim o wszy­stkim, dzielcie z Nim to, ro­z­mawiajcie z Nim o tym. Jednakże nie należy za­pominać o innych modlitwach, np. o różańcu i o in­nych, któ­­rych się uczyliśmy, np. modlitwa do św. Mi­chała Archanioła. Są też inne modlitwy... Ale również wtedy kiedy nie jesteście na ko­la­nach odmawiając ró­­ża­niec czy inne wyuczone modlitwy, módlcie się do Jezusa, ro­z­ma­­­wiajcie z Nim. Nie zapominajcie o u­ży­waniu słowa «My». Kiedy te­­raz wyjdziecie stąd, powiedzcie do Jezusa: Chodźmy, musimy wró­cić do domu.

Dam wam mały przykład jednej przyjaciółki, co zrobiła w czasie swej medytacji. Medytowała z Je­zusem cały poranek, rozmawiała z Nim i nie zapo­minała o tym, że Jezus bardzo lubi taką rozmowę. Po­tem miała wyjść, aby spotkać się z przyjaciółką. Wyszła z domu, prze­­­­szła przez ulicę i powiedziała: Zapomniałam powiedzieć Je­zu­so­wi, aby poszedł ze mną. Wróciła więc do domu, weszła po scho­dach, otworzyła drzwi i powiedziała: Jezu, pójdziesz ze mną? A więc po­­­wróciła do domu, aby wziąć Jezusa ze sobą. Jestem pewna, że Pan Jezus się wtedy u­ś­mie­chnął, ponieważ Pan ma poczucie hu­mo­ru wię­ksze niż my.

– Czy może Pani powiedzieć kilka słów na te­mat postu? – Jeżeli chodzi o post, można pościć na różne spo­soby. Jezus pro­­­si nas o post o chlebie i wodzie, w środy i w piątki. Ale jeśli ktoś jest cho­ry i nie mo­że pościć, może powstrzymać się od czegoś, co lu­bi. Każdy ma jakieś słabości. Być może np. bar­dzo lubicie kawę, a więc możecie pościć nie pijąc kawy. Być może bardzo lubicie te­le­wi­zję, np. pa­trzeć na programy sportowe. Pościć to powstrzy­mać się od czegoś i umartwić swoje ciało. To jest właśnie post.

Jest jeszcze post, o który pro­siła nas Matka Bo­ża, który jest bar­dzo ważny. Wszyscy ma­ją pokusy, aby mówić o innych, osądzać ich, ob­­mawiać ich, mówić o innych i zwłaszcza osądzać ich. I Naj­świę­t­sza Dziewica powiedziała: Chciałabym bar­dzo, a­byście pościli swo­i­mi war­gami. To jest post najcięższy, ponieważ zapominamy o tym. Cią­­­gle o­sądzamy, mówimy złe rzeczy. Więc czemu służą wszystkie mo­­­­dlitwy, jeśli mówimy źle o innych i osądzamy ich. Pośćcie więc tak­­­że wargami.

– Mam wątpliwość, że widzi Pani Boga Ojca twa­rzą w twarz, po­nieważ "Boga nikt nigdy nie wi­dział". – Tak jak powiedziałam, kiedy otrzymałam Orę­dzia od Boga Ojca, nigdy nie widziałam Go oczami mojej duszy. Słyszę jedynie Jego Głos i On daje mi do zrozumienia, że to On, bo mówi mi o tym i daje mi odczuć Swoje Serce. Chce, abym odczuła, czy jest smutny, czy jest radosny, a więc abym odczuła Jego uczucia. Tymczasem Chry­s­tu­­sa widzę oczami mojej duszy. Mam lokucje (wewnętrzne słysze­nie) i wizje są wszystkie wewnętrzne.

Bóg często mówił mi, że za­krył moje oczy, aby nie uświadamiała so­­­­bie wszy­stkiego w pełni: ponieważ jeśli uświadomiłabyś sobie, że to Ja, Bóg, do ciebie mówię, nie mogłabyś żyć na ziemi. Wszy­st­ko, co otrzymuję, lokucje, obecność Chrystusa, to że Go słyszę, u­ś­wia­­da­miam więc to sobie, ale nie całkowicie. Wiem o tym, ponieważ On po­wiedział mi: Zakryłem ci oczy, abyś sobie tego tak do końca nie u­świadamiała. Ale jednego razu błagałam Go, aby troszeczkę od­­­chy­lił tę zasłonę, abym tak cał­ko­wicie odczuła Jego Obecność. I On po­wiedział: Do­brze, tylko na kilka sekund. I w tym momencie, od­czu­­łam Moc, która była tak wielka, że kiedy my­ślałam o Wszech­świe­­cie, to był on wobec tej Mo­cy, w porównaniu z nią, jakby drob­nym pył­kiem. I nagle zaczęłam sobie uświadamiać wszystko, co się stało. U­ś­wiadomiłam sobie, że napisałam z Nim wszystkie te ze­szy­ty, o­­trzy­­małam całą tę wiedzę... Jak to było możliwe? I nie mo­g­łam ustać na no­­­gach, zaczęłam drżeć i upadłam. Zaczęłam płakać nie z lęku, a­ni smutku, ale byłam w szoku i za­raz On znowu zakrył moje oczy i po­wiedział mi: Te­raz rozumiesz, że nie mogę odsłonić twoich o­czu? Nie potrafiłabyś już wtedy nawet przejść z te­go miejsca do drugiego po­koju. Nie mogłabyś żyć na ziemi.

– Podczas naszej osobistej modlitwy, czy Jezus chce, aby­ś­my przyjmowali jakąś szczególną pos­tawę, np. klęczącą? Czy też mo­­żemy się modlić w dowolnej pozycji i czy jeśli modlimy się np. w po­zy­cji leżącej, czy to jest brak szacunku dla Boga? – Kiedy otrzymuję Orędzia Chrystusa, ponieważ to Chrystus mówi i ponieważ ja Mu odpowiadam i dyskutuję z Nim, to jest modlitwa. On pragnie, a­bym była na kolanach. Maksymalny czas, który po­li­czy­łam, kiedy by­łam na kolanach w czasie o­trzy­mywania dyktanda, to 9 go­dzin. Dyktando mo­że trwać 10 minut, 4 godziny, 6-7 godzin i je­d­ne­go razu 9 godzin. I On pragnął, abym była na ko­la­nach. Kiedy pra­cuję w domu, kiedy idę ulicą, mó­wię do Jezusa, to też jest mo­d­litwa, ale je­s­tem w po­zycji stojącej. Jezus lubi kiedy – jeśli możemy – jes­te­ś­my na ko­lanach, ale jeśli jesteśmy chorzy, to już inna sprawa. A więc trzeba tyl­ko trochę po­my­śleć.

Zanim skończę chciałabym jeszcze powiedzieć jedną rzecz ro­dzi­com. Ja także jestem matką. Jeśli ma­cie problemy ze swoim dzieć­mi, po­­nieważ nie chcą iść za wskazaniami Kościoła, nie chcą się mo­d­­lić, wiedzcie, że trzeba te dzieci ofiarować Naj­świę­tszej Dziewicy. Ja o­fia­­ro­wałam moich dwóch synów Najświętszej Dziewicy. Powie­dzia­łam Ma­ryi: To są twoi synowie, możesz z nimi robić, wszy­stko, co ze­chcesz. Ponieważ Twój Syn wysyła mnie teraz często z domu z mi­sją i nie mogę być z nimi cały czas, ponieważ zajmuję się spra­wami Two­­jego Syna, bardzo cię proszę, zajmij się spra­wami mojego domu i uczyń, co zechcesz z moimi synami. Od tego czasu, Maryja nau­czy­­­ła ich modlić się. A więc radzę rodzicom zrobić to samo.

Wezmę wszystkie wasze intencje modlitewne, na­­­­wet te, które nie zo­­stały zapisane, ponieważ Chry­­­­stus wie, kto tu jest, wie, czego po­trze­bujecie, czego pragniecie od Niego i ofiaruję Mu to wszy­stko dziś wieczorem.      

POZNAŃ

– Czy widziała się Pani z Ojcem Świętym i czy rozmawiała Pa­­ni z nim na temat Orędzi? – 6 listopada zeszłego roku pojechałam do Rzy­mu i miałam ze so­­bą trzy tomy po polsku, kilka tomów po angielsku, książkę o. O'Car­rol­la, którą napisał na mój temat, tłumaczenie Orędzi na język rosyj­ski i komplet Orędzi w języku włoskim. Byliśmy zaproszeni na au­­die­n­­cję. Było około 1000 osób. Powiedzieliśmy strażnikowi, że chcie­­li­­by­ś­my spotkać się z Papieżem, aby mu ofiarować książki. On usta­wił nas zupełnie z przodu i z boku. Jak tylko przyszedł Ojciec Świę­ty, za­­trzymał się przy nas i dałam mu bezpośrednio do rąk wszy­­stkie ksią­żki także w języku polskim. Wypełniłam tak to, co Pan po­wie­dział mi w 1987: Idź do Ojca Świę­te­go i w jego ręce złóż „Pra­w­dziwe Życie w Bogu”. Wypełniłam to, nie wie­­dząc, że w tym dniu będę mogła to zrobić.

Przybyłam do Rzymu nie po to, aby zobaczyć się z Oj­cem Świę­tym. Pojechałam, aby uczestniczyć w spotkaniu. Rano spo­t­­­kaliśmy obla­ta, który miał audiencję u Papieża. Powie­dział: Może po­szli­by­ś­cie ze mną do Ojca Świę­tego? I to jest sposób, w jaki Bóg zawsze pra­­co­wał ze mną. To jest Jego sposób stawiania prze­de mną wszy­st­kich rzeczy. Kiedy mówił: «Idź do Ojca Świę­tego», wiem, że On wie­dział, że ja nie mogę tam iść bez zapro­sze­nia. Bóg zawsze mnie u­czył roze­znawania i poznawania Jego woli. Nie należy biegać za nią, poszuki­wać czegoś, lecz rze­czy (wyda­rze­nia) mają przyjść do mnie. Po­wie­dział mi np.: Nie biegaj, aby sama roz­dawać Orędzia. To Ja bę­dę wszystkim się zajmował i przypro­wa­dzę lu­dzi aż do two­ich drzwi. Zaproszenia przyślę aż do ciebie. I kie­dy zobaczysz, że wy­da­­rze­nia przycho­dzą do ciebie, postępuj za tym, bo to właśnie po­chodzi ode Mnie. Więc to wypełnie­nie prorockiej za­powiedzi było ty­po­we, po­­­nieważ nie dążyłam do tego, aby iść do Oj­ca Świętego, lecz ktoś za­prosił mnie, abym tam poszła i tak się złożyło, że miałam ze sobą książki.

Dając mu je do rąk, powiedzia­łam do niego po fra­­­n­­cusku: «Jestem prawosławna, lecz w Grecji mam dużą grupę mło­­­dych, któ­rzy modlą się bardzo wiele za Ojca Świętego, za jed­ność i ko­­chamy Wa­szą Świą­tobliwość.» Wtedy on odwrócił się do mnie i po­wiedział: Niech Bóg Panią błogosławi. Ofiarowałam mu rów­nież grecki pra­wo­­sław­ny różaniec jako znak jedności. Różaniec pra­wo­sławny jest bar­dzo pro­sty. Na­zy­wa się go roz­my­ś­la­­niem, modlitwą Jezusa. Przy ka­ż­dym pa­ciorku mówi się: «Jezu Chry­­­­­ste, Synu Bo­ga, Zbawi­cie­lu, zmi­łuj się na­de mną, grzesznym.» To jest medytacja grecka, prawo­sła­wna.

Po zakończeniu spotkania z Papieżem prze­szliśmy do innej sa­li. Spotkaliśmy się z kardynałem So­da­no, który jest Sekretarzem Stanu. Prze­d­­stawiono mnie mu. Powiedziano mu, że dałam książki Oj­cu Świę­­­­temu. Okazało się, że to widział. Powiedziano mu: To jest Vas­su­­la. Zacho­wał się tak, jakby już słyszał o mnie i powiedział: Jestem pe­wny, że Pa­­pież prze­czyta wszystko z wielkim zainteresowaniem.

– Jak układa się teraz Pani życie rodzinne? – Życie mojej rodziny zupełnie się zmieniło od czasu tego spot­ka­nia z Bogiem. Ponieważ wcze­ś­niej żyliśmy bez Boga. Mogę po­wie­dzieć, że teraz mój mąż rzeczywiście w tym uczestniczy, ponie­waż po­z­wala mi podróżować. Zna i szanuje tę misję. Mój mąż jest lu­te­ra­ninem. Widzicie, to już jest znak ekumenizmu w rodzinie. Po­z­wa­la mi wy­jeżdżać i troszczy się o dom, kiedy jestem daleko. Przygo­to­wu­je po­siłki, pierze, prasuje. I wcale się nie skar­ży (oklaski). Nigdy nie po­­wie­­dział mi, że za dużo pod­różuję. A moi synowie... Mam dwóch sy­nów. Jeden ma dziś 18 lat, drugi – 23 lata (oklaski)... Kiedy to ob­ja­­wie­nie się zaczęło, mój młodszy syn miał 10 lat, a drugi – 15. Był więc problem z tym starszym, po­nieważ było trudno ukazać mu Bo­ga w wieku 15 lat. Tymczasem z młodszym było łatwiej.

Chciała­bym wam wytłumaczyć na małym przy­kładzie, jak bardzo by­­liśmy daleko od Boga. Kiedy mój syn miał 10 lat zapytałam go: Czy ty wiesz, co to jest Wiel­kanoc? A on mi odpowiedział: Tak, to zna­­­czy, że zamyka się szkoły i mamy wakacje. Powie­dzia­łam mu: Wca­­le nie. Wyjaśniłam historię Jezusa i Ukrzyżowania. Zaczęłam na­­­u­czać mojego syna po­przez Orędzia. Wszystko, czego Pan mnie na­­u­czył, przekazywałam mu. Zaproponowałam mu nawet, a­by się na­­u­czył różańca katolickiego. Chciał, ale nie cały. A ja – ucząc mo­je­go syna – pragnęłam posługiwać się metodą nauczania, którą prze­kazał mi Jezus.

My, ludzie dorośli, chcemy, aby cud dokonał się w jednym dniu. Wy­­magamy zbyt wiele. I kiedy o­so­ba nie jest gotowa, może wszyst­ko odrzucić. Trze­ba uważać i kiedy osoby nie są jeszcze goto­we, nie należy ich popychać. Np. Kiedy Jezus mó­wił do mnie, siedziałam i za­­pisywałam jak sekre­tar­ka. On nie powiedział mi: uklęknij, ponie­waż w tym momencie nie byłam gotowa. Dwa miesiące później, po­wie­dział mi: Vassulo, czy Moja obec­ność nie ma dla ciebie więcej war­to­ści, nie wymaga więcej szacunku? Czy nie mogłabyś uklęknąć, kie­­­dy dyktuję ci orędzia? Przyjęłam to, ponieważ by­łam już gotowa.

Co do różańca, On nie prosił mnie, abym natychmiast nauczyła się całego różańca. Po­uczał mnie duchowo i dwa lata później po­wie­dział mi: Czy z miłości do Mnie, nauczysz się różańca?

Wobec moich synów używam tej samej metody. Nie stawiam zbyt wie­­lu wymagań, ponieważ jest wie­lu rodziców, którzy wymagają zbyt wiele do tego stop­nia, że dzieci opuszczają Kościół i są zniechę­cone. Mówiłam mojemu synowi – kiedy odmawiałam różaniec – aby od­mó­wił jedną dziesiątkę ze mną. Nie wszystkie i nie codziennie, co trzy, co cztery dni wołałam go, ponieważ bałam się, że powie mi: nie. W tym samym czasie, prosiłam Maryję, aby Ona do­prowadziła ich do mnie. I Ona to uczyniła. Jednego dnia mój syn przychodzi i pyta: Dla­­cze­go jest tyle zła na świecie? Dlaczego Pan Bóg pozwala, aby sza­­tan miał taką moc? Odpowiedziałam mu: Tak, szatan posiada wiel­ką moc, ale my, pomimo że jes­teśmy słabi, możemy z nim wal­czyć. Zdzi­­wił się. Powiedziałam mu: modlitwa to jest nasza broń. Ma­my też broń potężniejszą niż zwykła modlitwa, jest nią różaniec. Mo­dlitwa ró­­żańcowa jest naszą naj­potężniejszą bronią w walce z sza­ta­nem. Och – zawołał – dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcze­ś­niej? Po chwi­li dodał: Dlaczego więc kazałaś mi odmawiać tylko je­d­ną dzie­siąt­kę? Zapytałam: czy chcesz odmawiać cały róża­niec? Od tej chwi­li mój syn z wielkim zapałem odmawia cały róża­niec, po­nie­waż wi­dzi cel.

Ze starszym synem było trudniej. Ofia­ro­wałam jednak moich sy­nów Matce Bożej i powie­działam Jej: To są Twoi dwaj sy­no­wie, zrób z nimi co chcesz. I Ona to uczyniła. Moi synowie uczynili duże po­stę­py. Mło­­dszy – dobrze radzi sobie w szkole. Starszy był raz sam w ko­ś­­ciele i znalazł przed sobą różaniec. Zrozumiał, że to Matka Boża da­ła mu ten różaniec i przyszedł do mnie, mó­wiąc: chcia­ł­bym się na­u­czyć odmawiania różańca dla Najświętszej Dzie­wicy. A więc należy po­wierzyć, ofiarować dzieci Najświętszej Pannie. I da­wać im takie ma­­­łe dawki, nie więcej niż trzeba w danej chwili, gdyż każda du­sza różni się od drugiej. Trzeba po­stępować zgodnie ze zdolnością du­szy.

– Czy często ma Pani objawienia? – Chciałabym powiedzieć, że to nie objawienia (wizje ze­wnę­trz­ne), lecz lokucje (sły­sze­nie wewnętrzne). Wizje mam wewnę­t­rzne, to zna­czy, że wi­dzę Chry­­­s­­tu­sa oczami duszy, tak samo – Dzie­wicę, jak ró­w­­nież mo­je­go a­nioła. Trwa to od 1985. Pan powiedział mi, że ten cha­­ryzmat, któ­­­­ry mi da­je, jest charyzmatem aż do końca moich dni. I że mo­gę Go przy­wo­łać w ka­żdej sytuacji i w każdym momen­cie. Za­chęcał mnie, abym zwra­ca­ła się do Niego w każdej chwili. Dzięki te­mu cha­ry­z­­matowi, jaki mi dał, mogę z Nim w każ­dej chwili rozma­wiać. Po­nie­waż ta mi­sja jest bar­dzo trudna, On uznał, że jest to ko­nieczne, bym miała tę mo­ż­li­wość cały czas.

Chcę wam powiedzieć tutaj o je­dnym przykładzie. Kiedy ja mó­wię: mój Panie, Jezu, Bo­że, zaraz słyszę w sobie: «Ja Jestem». Dla­tego je­­d­na z mo­ich przyjaciółek powiedzia­ła mi: Dla ciebie to proste, mo­d­lić się, roz­mawiać, po­nieważ słyszysz Boga, a­le dla mnie to trudne. Nie wiem, czy On mi od­po­wiada.

Chcę wam opowiedzieć tę historię, abyście wiedzieli, że kiedy wzy­­wacie Boga codziennie, On odpowiada, nawet jeśli nie słyszycie. On mówi: «Ja Jestem». Ta przyjaciółka jechała ze mną auto­bu­­sem w Irlandii. Założyłam na uszy słuchawki z walkmana, aby słu­chać pie­śni. Ona medytowała różaniec grecki. Nie mogłam jej sły­szeć, po­nieważ słuchałam muzyki. Nagle zwróciła się do mnie i u­śmie­chnęła się, więc i ja się uśmiechnęłam. Kiedy skończyła, zdję­łam słu­chawki. Powiedziała mi: To «Ja Jestem», które wypowie­dzia­łaś by­­ło cudow­ne, dostojne. Odpowiedziałam: Ależ ja wcale nie po­wie­­dzia­łam: «Ja Jestem». Ależ tak, powiedziałaś to. Za trzecim ra­zem, kiedy mówi­łam «Mój Panie, Jezu Chryste...», nie patrzyłaś na mnie, ale powie­dzia­łaś: «Ja Jestem». Odpowiedziałam jej, że to nie by­łam ja, ponie­waż w ogóle nie przypominam so­bie, żebym coś mó­wiła. To Bóg chciał jej udowodnić, że w momencie, kiedy Go wzywa On ją słyszy.

Codziennie otrzymuję Orędzia. Kiedy pod­różu­ję, nie otrzymuję wie­­lu Orędzi. Pod dyktando mogę pi­sać 10 minut. A maksymalnie, kie­dy li­­czyłam, by­ło to 9 godzin w jednym dniu.

– Jak przygotować się na powtórne przyjście Chrystusa? – Bóg robi wszystko, co możliwe, aby nas przy­gotować, to dlatego jest tyle przejawów działania Ducha Świę­tego. On chce nas przy­go­to­wać, a­by­ś­my byli gotowi, bo kiedy już nadejdzie ten dzień, będzie za późno. Trze­­ba się nawrócić, trzeba chcieć się na­wrócić i trzeba chcieć zde­cy­­dować się na Boga. Trzeba być szczerym wobec Boga. Bóg mó­­wi wie­­­le razy, że nie chce podzielonego serca. On chce ca­­łe­go wa­sze­go serca. Przypomnijcie sobie, że On jest Bogiem zazdros­nym. Mo­gę wam to wyjaśnić.

On chce, aby Go postawić na pierwszym miejs­cu. On chce, aby­ś­my z nim zaczynali dzień, chce, a­byśmy stale byli świadomi Jego o­be­­­­cności, chce, a­byśmy kończyli dzień z Nim. Dlaczego? Ponieważ na­­leżymy do Boga, ale z powodu materializmu, sta­je­my się ra­cjo­na­li­s­­­tami. Dlatego dopuściliśmy się odstępstwa i straciliśmy poczucie i sens boskości Bo­ga. On chce, abyśmy powrócili do Niego, abyś­my by­­­li blisko Niego, On nas przygotowuje na wie­l­kie oczyszczenie. Jaki ro­­­­dzaj oczyszczenia? Każdy zobaczy swoją duszę od wew­nątrz, po­sta­wio­ną przed swoimi oczami. Uświadomimy so­bie nasze grze­chy i zo­baczymy je w sposób, w jaki Bóg je widzi, a nie tak jak my je wi­dzi­my. To jest straszliwe cierpienie, bo nie jesteśmy świadomi grze­chów.

Kiedy przy­szedł do mnie anioł, on spowodował, że przeszłam to o­czyszczenie. To było straszne. On sprawiał, że widziałam grzechy, których się dopu­ś­ci­łam, i któ­rych nie wyznałam, ponieważ nie pra­k­ty­­ko­wałam wtedy re­li­gii. Kiedy zaś przystępujemy do spowie­dzi, Bóg nam wybacza i za­po­­mina. To jest skoń­czo­ne, zapomina o grze­chach, ponieważ na­wró­­­ci­liśmy się i poprosiliśmy o wybaczenie. Ale jeśli się nie spo­wia­da­­my, grzech ciągle pozostaje i tworzy przepaść mię­dzy nami a Bo­giem i to oddala nas od Boga. Jak tylko nam wy­bacza, wzrasta na­sza mi­łość, w ten sposób zostajemy uzdrowieni. Trze­ba być przy­go­to­­­wanym na to oczyszczenie, aby móc przez nie przejść, ponieważ świat musi się zmienić. Bóg wie, że to nie może trwać, jak jest w tej chwili.

– Jakie będą znaki końca czasów? – To jest w Orędziach jeden z tematów najważ­niej­szych. Są dwa znaki końca czasów. Św. Paweł napisał o tym w 2 Liście do Te­sa­lo­ni­­­­czan w roz­dzia­le 2. Chciałabym, abyście go przeczytali. Mó­wi on o końcu czasów...

To, co wam mówię, to jest to, co Jezus kazał mi przeczytać i po­wie­dzieć wam. On mnie o tym pouczył. Powiedział mi, że św. Paweł przepowie­dział dwa znaki końca czasów. Pierwszy to odstę­p­s­two. Od­­­stępstwo, które będzie powszechne. Drugi znak, to buntownik, An­­­­ty­chryst. Jezus jak zawsze kie­­dy daje znaki, tak i w tym ob­ja­wie­niu daje jeden znak figuratywny (symboliczny, zapowiadający) przed zna­kiem właściwym. Na przykład Antychryst to jedna osoba, jednak przed tą osobą pojawia się znak zapowiadający w po­staci Anty­chry­s­ta powsze­ch­nego: wie­le osób, które mają ducha Anty­chry­sta. Anty­chryst to ten, kto od­rzuca Boga. Ci, którzy odrzucają Boga, do­­­­­puścili się odstępstwa. On mó­wi, że dziś jest wiele osób, które są an­­tychry­stami, zanim nadejdzie Antychryst jako jedna osoba.

Sam Jezus też mówi – przeczytajcie o tym w Ewangelii św. Ma­te­u­sza roz­dział 24 – że w momencie, g­dy zobaczymy ohydę spu­­­sto­sze­­­nia, u­s­tanowioną na miejscu nieustającej ofiary – o której mó­­wił pro­­rok Da­niel – nastąpi koniec czasów. To będzie znak koń­ca cza­­­sów. I przy tym wskazał mi, że po­winnam przeczytać całą Księgę Da­niela.

W VI tomie polskim jest Orędzie, w którym Jezus odpieczęto­wuje, wyjaśnia i ukazuje znaczenie całej Księgi Daniela, ponieważ ona jest ak­tualna. Nieustanna Ofiara, o której mówi, to Eucharystia. Eucha­ry­s­tia a Ohyda Spustoszenia... Odnosi się to do tych, którzy chcą po­zba­wić Chrystusa boskości, odrzucają Boga, chcą zlikwido­wać Eu­cha­rystię. To ci, którzy nie akceptują Eucharystii, któ­rzy ją zupe­ł­nie od­­rzucają. To dzieje się aktualnie. Np. w se­mi­nariach du­chownych, teo­logowie nauczają – oczywiście nie wszyscy, ale jest ich dużo – że Jezus nigdy nie zmartwychwstał, że to było symbo­liczne. W ten spo­sób atakują boskość Chrystusa. Mamy na to do­wody, ponieważ roz­ma­wialiśmy z wieloma kle­rykami w Rzymie. Nawet biskupi mówili mi, że w odniesieniu do Eucharystii zdarzają się stra­sz­ne rzeczy doko­ny­­wane przez ka­p­łanów. Zatem ten czas już nad­szedł i to właśnie znaj­duje się w liście św. Pawła. Ale na koniec Dwa Serca zwyciężą.

– Czy Jezus mówił, jak reagować, kiedy widzi się obok sie­bie czło­wieka grzesznego? – Przede wszystkim wszyscy jesteśmy grzeszni i osoba która to na­­pisała sądzi – jak się wydaje – że sama nie jest grzeszna, że to in­ni grzeszą. Nie nale­ży nigdy osądzać, pozostawmy osądzanie Bogu. Wszy­­­­scy jesteśmy grzeszni. Jeśli sądzimy, że ktoś zupełnie zba­­cza z drogi, Jezus mówi nam, że trzeba modlić się za tę osobę. Nie mo­że­­my nigdy zajmować miejsca faryzeusza, który potępił celni­ka, po­nie­­waż nie znamy serca tej osoby. Być może ta osoba wejdzie do Kró­lestwa Niebieskiego szybciej niż my. Trzeba się tylko modlić i re­sz­tę – osąd – zo­s­tawić Bogu.

– Czy otrzymała Pani specjalne Orędzie dla Polski? – Orędzie dla was, to było Orędzie, które dałam wam na po­czą­t­ku. Jezus wysyła mnie wszędzie i O­rędzia, które wybrałam, aby je wam przeczytać, są wybrane po rozmyślaniu i po modlitwie. To Je­zus kie­ru­je mnie w tym wyborze. Orędzie dla was, to było Orędzie dzi­siej­sze­­­­go popołudnia.

Wy­jeż­dżając z Polski, Vassula wyjaśniła, że «O­rę­dziem dla Pols­ki» można naz­wać również Ukrzyżowanie, które przeżyła w Kato­wi­cach i Chorzowie oraz prze­ka­zane w czasie Męki sło­wa cie­r­­­piącego Jezusa.

*

[1] Unitatis Redintegratio o­­g­ło­szo­ny 21 listopada 1964.

[2] Dla wprowa­dze­­nia w życie zasad i norm ekumenizmu Pon­ti­fi­cium con­silium ad chri­stianorum unitatem foven­dam.

[3] Do wydarzeń w Katowicach doszło dokładnie w rocznicę tych umów!  (Przyp. wyd.)

[4] Vassula of the Sacred Heart's Passion Dublin 1993.

[5] Św. Symeon (949-1022), jeden z największych mistyków w his­to­rii Kościoła.

[6] Pu­n­­kty te pojawiają się w skrótowej formie we francuskim tłumaczeniu książki.

[7] Przemawiając w Chorzowie o. M. O’Carroll dodał w tym miejscu: «Przeżyła ją wła­ś­nie dzisiaj u OO. Franciszkanów, dla­tego zrozumiecie, jeśli będzie mówiła po­wo­li.»

[8] W Chorzowie Vassula odczytała sama tylko tę modlit­wę. Nie potrafiła dalej mówić, z powodu powraca­ją­cego cier­pie­nia Męki, którą przeżyła w tym dniu w Panewnikach, w kla­sz­torze OO. Franciszkanów. Dalszą część wygłosić miał, za­stę­pu­jąc ją, o. O’Carroll.

[9] W Chorzowie w tym miejscu – na prośbę Vassuli – o. O’Carroll przer­wał wygła­sza­nie świadectwa. Jej cierpienie tak bardzo się nasiliło, że trzeba ją było położyć. Prosiła je­dynie o ci­chą modlitwę w intencji jedności rozbitego Kościoła Chry­­stusa.

[10] Na zakończenie Vassula odpowiedziała na część pytań postawionych na kartkach przez uczestników spotkania w Warszawie i Poznaniu. W Chorzowie nie było takiej mo­ż­li­wości ze względu na przeżywanie męki i zmęczenie Vassuli.