List Vassuli na początek roku. Droga Rodzino «Prawdziwego Życia w Bogu»

Ten list jest przeznaczony dla was, aby wam wszystkim podziękować za modlitwy i za ofiarę mszy św. za mnie i za moją rodzinę. Chcę wam też podziękować za wyrazy współczucia z powodu śmierci mojej siostry i szwagra, którzy zmarli w ciągu jednego tygodnia, ubiegłego lata.
Muszę wam powiedzieć, że moja siostra Yannula była tą, która rozpowszechniła w Grecji orędzia „Prawdziwego Życia w Bogu”. Wiele pracowała, by szerzyć orędzia pomimo ataków i okrutnych prześladowań, jakich doświadczyła z powodu orędzi. Im silniejsze były prześladowania, tym bardziej rozpowszechniała orędzia, prowadząc wielu ludzi, którzy porzucili Kościół, do ponownego odkrycia znaczenia Matki Kościoła oraz roli ekumenizmu.
Nawet podczas swej choroby, która trwała cztery lata, ani na chwilę nie przestała pracować dla Jezusa z powodu wielkiej miłości, jaką miała dla naszego Pana. Pragnęła ocalać dusze i prowadzić je do poznania Jezusa i do nawiązania z Nim szczególnej więzi. Jeszcze na dwa dni przed śmiercią, kiedy była bliska wydania ostatniego tchnienia, udzielała rad niektórym członkom grupy, którzy spóźniali się z publikacją w dzienniku orędzia „Prawdziwego Życia w Bogu” i krótkiego sprawozdania z ostatnich wydarzeń. Udzielała im wskazówek dotyczących zdjęć, jakie należy opublikować, prosiła, aby zajmowali się tym, kiedy jej już nie będzie. Jej zadaniem była regularna publikacja w miejscowym dzienniku krótkiego orędzia i kilku nowości o „Prawdziwym Życiu w Bogu”. Do tego stopnia czuła się odpowiedzialna za Orędzia, że kiedy umierała i zadanie to wypełniano z opóźnieniem, pouczała, aby go nie zaniedbano.
Chcę przede wszystkim podziękować greckiej grupie „Prawdziwego Życia w Bogu”, która trwała u jej boku i u boku jej męża Stratosa, kiedy obydwoje byli już bardzo chorzy, w szpitalu. Pomagali im, karmili i czuwali przy nich czwórkami, całymi nocami. Musieli zajmować się także swymi rodzinami i swoimi małymi dziećmi, ale udało się im kolejno pilnować nawzajem swoich dzieci, gdy inni czuwali przy Yannuli i Stratosie. Akt ich miłości nie pójdzie u Pana nigdy w zapomnienie.
W Grecji, kiedy jest się w państwowym szpitalu, a nie w prywatnej klinice i kiedy ktoś umiera, szpital nie przydziela stałego opiekuna. Należy prywatnie zatrudnić jakąś kobietę, niekoniecznie pielęgniarkę, zapłacić jej, aby dbała w szpitalu o chorego.
Jan, mój starszy syn, który był bardzo chory i musiał się poddać chemioterapii, czuje się obecnie dobrze i całkowicie wyzdrowiał. Dziękuję każdemu z was za modlitwy i msze święte ofiarowane w intencji jego zdrowia.
Fabian, mój młodszy syn, który był z nami na pielgrzymce w Egipcie, wyjechał 3 stycznia do Singapuru, gdzie znalazł pracę. Bardzo cieszył się, że jedzie do Azji, gdyż jest to jego ukochane miejsce na tej planecie. Z powodu obecnego kryzysu ekonomicznego 6 miesięcy był bez pracy. Dokładnie na 2 tygodnie przed otrzymaniem tej propozycji zaczął tracić wiarę w skuteczność modlitwy. Miał wrażenie, że Bóg całkowicie go opuścił i że wszystko sprzysięgło się przeciw niemu. Przypominam sobie naszą rozmowę, w czasie której powiedział: „Jezus nie słucha nawet twoich modlitw za mnie, tak wiele osób modli się za mnie i nic się nie dzieje.” Odpowiedziałam mu: „Posłuchaj mnie i zapamiętaj tę chwilę, tu, na tym przystanku autobusowym. Burza, przez którą Bóg dał ci przejść, właśnie się kończy. Burza nigdy nie trwa wiecznie, teraz się kończy i zaznasz nowych, pięknych dni.”
Kiedy to powiedziałam pomyślałam, że byłoby dobrze, żeby to się spełniło, teraz gdy wlałam w niego nadzieję.
I on jeszcze raz podjął modlitwę, przystąpił do sakramentu spowiedzi, przyjął Komunię św., kiedy pozostaliśmy w Egipcie przez tydzień, po zakończeniu pielgrzymki. I zakończyła się dla niego burza. Dziękuję Bogu oraz wszystkim, którzy, znając jego sytuację, także się za niego modlili. Po raz pierwszy od wielu lat, moi dwaj synowie, synowa, mój mąż i ja zgromadziliśmy się, aby spędzić wspólnie Boże Narodzenie. To było cudowne dla nas wszystkich i uważam to za prezent Chrystusa, który wszystkich nas razem zgromadził, w rodzinie, w Szwecji. Mój mąż Per, mógł także spotkać się ze swoją rodziną, która – licząc sześcioro rodzeństwa – nie mieszka cała w Szwecji.
Nim skończę ten list chciałabym prosić o kontynuowanie modlitwy w pewnej intencji odnoszącej się do Kościoła, o co prosiłam już wcześniej. Jest to bowiem sprawa bardzo szczególna, która przyniesie wielki tryumf naszemu Panu.
Pismo mówi: „Tak samo Boska Jego wszechmoc udzieliła nam tego wszystkiego, co się odnosi do życia i pobożności, przez poznanie Tego, który powołał nas swoją chwałą i doskonałością. Przez nie zostały nam udzielone drogocenne i największe obietnice, abyście się przez nie stali uczestnikami Boskiej natury, gdy już wyrwaliście się z zepsucia wywołanego żądzą na świecie. Dlatego też właśnie wkładając całą gorliwość, dodajcie do wiary waszej cnotę, do cnoty poznanie, do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność, do pobożności przyjaźń braterską, do przyjaźni braterskiej zaś miłość. Gdy bowiem będziecie je mieli i to w obfitości, nie uczynią was one bezczynnymi ani bezowocnymi przy poznawaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa.” (2 P 1,3-8)
Dziękuję wam wszystkim, że pozostajecie zjednoczeni w Panu. Dziękuję za waszą wytrwałość, wasze modlitwy, ofiary mszy św. dla „Prawdziwego Życia w Bogu”, za wasze akty wynagrodzenia i dobrej woli.
A teraz kończąc ten list przypomnę wam, że największą przysługą, jaką można oddać Bogu, jest przyprowadzenie do Boga choćby jednej duszy. Pismo mówi nam także, że ten akt jest błogosławieństwem również dla naszej duszy: „Bracia moi, jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy” (Jk 5,19-20).
Oby ten rok doprowadził nas bliżej Serca Jezusowego i Jego Tryumfu. Na ten rok cały mój program jest już określony. Wydaje się, że Pan chce mnie jeszcze raz ujrzeć w Kanadzie. Dam tam świadectwo w Ontario, w Sudbury, w Cochrane i w Lethbridge, gdzie zostanie nagrany program telewizyjny.
Podczas tej samej podróży udam się do USA, żeby dać świadectwo w Los Angeles oraz w Missouri, nie wiem jeszcze gdzie. Zaprosił mnie także pewien benedyktyn, abym przedstawiła moje świadectwo w klasztorze w New Jersey, gdzie mnisi, także przełożony, są otwarci na orędzia.
Zaproszono mnie też do Czech i do Austrii oraz do kilku miast włoskich (Benevent, Mediolan, Sardaigne, Rzym). W marcu dam świadectwo w Paryżu i w okolicach Nicei. W maju – poprowadzę rekolekcje w Puerto Rico, gdzie zgromadzą się nasi liczni przyjaciele z Ameryki Południowej. Zaraz potem odwiedzę Urugwaj i Argentynę.
Także w maju będę uczestniczyć w oficjalnym spotkaniu ekumenicznym i zabiorę tam głos. Spotkanie odbędzie się w Rzymie. W lutym zostałam zaproszona do Azji przez Międzyreligijny Ruch dla Pokoju. Tam także dam moje świadectwo. Będzie to doroczne spotkanie tego ruchu kierowanego przez Suddhanda, buddyjskiego mnicha, który był z nami w Egipcie. Prosił mnie o danie świadectwa i pragnie wręczyć mi nagrodę. Co roku otrzymują ją tradycyjnie dwie wybrane osoby. Zauważam, że Pan prowadzi mnie teraz do spotkań z innymi religiami. Wcale nie szukałam tego rodzaju misji. To zaskakujące, ale to dzieje się tak, jakby Pan mnie prowadził i dawał mi pojąć Swe zamiary!
Znajduję się nagle, bez przygotowania w zaskakujących sytuacjach. Za każdym razem jestem zaskoczona. Nauczyłam się nie przeciwstawiać się, lecz pozwolić się nieść z ufnością, wiedząc, że to pochodzi od Pana i że On wie, co robi. Misja jedności Kościoła posuwa się gorliwie naprzód, lecz nasz Pan dodaje do niej także te spotkania pomiędzy religiami, aby przedstawiciele innych religii poznali Jego Słowa i Jego działanie.
Pierwsze takie spotkanie odbyło się w Bangladeszu. Nic nie było z góry zaplanowane. Wszystko tak samo się złożyło w ciągu trzech dni – zaplanowane przez Pana – jeśli można tak rzec. Spotkanie rozpoczął imam. Razem z nimi odmówiłam modlitwę na początek. Odczytano z Koranu po arabsku hymn uwielbienia dla Boga. Potem, mówiąc im, że to są słowa Jezusa, odczytałam Błogosławieństwa. Wśród zgromadzonych byli muzułmanie, buddyści, hinduiści i chrześcijanie. Na podeście był jeden mnich buddyjski i jeden hinduski – wielu znajdowało się w tłumie. Były też liczne siostry Miłosierdzia Matki Teresy z Kalkuty oraz kilku katolickich kapłanów.
Kiedy byłam na Filipinach zaproszono mnie na prywatne spotkanie międzyreligijne wraz z czterema przywódcami muzułmańskimi. Nie wiedziałam, że są na sali i prowadziłam moje wywody na temat jedności Kościoła. Po moim świadectwie, to oni jako pierwsi wzięli udział w dyskusji, chwaląc chrześcijan za ich wysiłki dla zjednoczenia się i próby wyjścia z podziału!
Później na Tajwanie miało miejsce spotkanie przedstawicieli różnych religii, wraz z arcybiskupem, w jego rezydencji, w obecności biskupa pomocniczego. Tego samego ranka przemawiałam do przedstawicieli różnych wyznań, głównie chrześcijan. Myślałam, że przyjdzie kilka, może pięć osób. Ku mojemu zaskoczeniu było osiemnaście osób, także buddyści, muzułmanie, taoiści i bahaici. Nie miałam przygotowanego przemówienia i nie wiem, dlaczego nagle się z nimi spotkałam.
Wszyscy oczekiwali, że zabiorę głos. Jezus mnie na to nie przygotował, co ja tam robiłam? Stałam tak, a wszyscy czekali, aż coś powiem... W głębi duszy odczuwałam, że Jezus tego pragnie. Wtedy nabrałam ufności i dałam świadectwo. Nie wiedziałam, jak zareagują. Po moim wystąpieniu wstał muzułmanin i z emfazą otwarł przed nami serce. Był wyraźnie poruszony moimi słowami, bo kiedy mówiłam, rozpłakał się. Innych bardzo poruszyły jego słowa i też zaczęli płakać. Kiedy skończył mówić, jeden po drugim wstawali i mówili o tym co najważniejsze: pojednanie, pokój, miłość i jedność. Wymieniliśmy adresy, aby zachować kontakt i szerzyć pokój w świecie.
Nie bądźmy zaskoczeni sposobem, w jaki Bóg nas prowadzi. Dziś świat jest w niebezpieczeństwie. Cała ludzkość jest zagrożona zagładą. W wiadomościach słyszymy tylko o przemocy, nienawiści i terroryzmie. Przywódcy wszystkich religii powinni zjednoczyć się w dialogu dla pokoju, zwiększyć swe wysiłki, aby głosić odpowiednie słowa pokoju tak, by dosięgły ludzi winnych zamętu.
Tak kończę mój list, życząc wam wszystkim świętego roku 2003. Zjednoczona z wami w modlitwie, z miłością,
Vassula