Brat Jean de la Croix, dominikanin

W tym jest Bóg!

Mimo nieufności wobec tego co cudowne i wobec nadzwyczajnych zjawisk dotyczących szczególnie naszej wiary chrześcijańskiej, zdarzają się spotkania wywołujące szok. Nie można przejść obojętnie obok wywoływanych przez nie pytań. Podobnie ma się rzecz przy spotkaniu z Vassulą. Czytelników, którzy pragnęliby wiedzieć o niej coś więcej – któż by ich nie zrozumiał – można odesłać do świadectwa ojca René Laurentina. Sam podaję tylko kilka rzeczy oczywistych:
Vassula wszystko odnosi do Jezusa. Ta łączność nie zaburza jej życia ani obowiązków stanu, dokonuje się w pokoju. Wielu ludzi było tym przejętych, nawróciło się i odnalazło dzięki modlitwie łączność z Chrystusem: nowe życie...
Jej szczerość jest krystaliczna. Jej jedność z Chrystusem – z głębokim, wlanym przez łaskę udziałem w Jego Męce – jest autentyczna. Owoce jej modlitwy są pozytywne w jej życiu i wokół niej. Doświadczenie nauczyło mnie, że mistycy, nawet autentyczni, nie zawsze są nieomylni. Trzeba więc zachować roztropność i rozeznanie.
Dodałbym jeszcze jedną rzecz: pierwsze tomy wykazują, że sama Vassula przez długi okres obawiała się własnej pomyłki lub zwodzenia. Jak wszyscy chrześcijanie napełnieni nadzwyczajnymi łaskami broniła się w jakiś sposób przed tym z obawy, aby nie stać się ofiarą iluzji lub przebiegłości szatana, w trosce o wierność wobec Umiłowanego. Jezus potrzebował czasu, by naprawdę ją przekonać. To również jest znakiem duchowego autentyzmu.
Co się tyczy zawartości dialogów z Jezusem, jedno z pierwszych pytań, które postawiłem sobie jako teolog, to cierpienie Jezusa dzisiaj w zetknięciu z odrzuceniem Jego miłości. Oczywiście, jak wielu kaznodziejów nie omieszkałem przytoczyć cudownych słów Pascala: „Jezus będzie w agonii aż do końca świata: nie można spać w tym czasie.”
Vassula zmusiła mnie do otwarcia się na tajemnicę jeszcze większą niż myślałem: na rzeczywistość, przed którą refleksja metafizyczna o Bycie Nieskończonym ustąpić powinna – bez wątpienia, bez negowania Go – wobec objawienia się Miłości nieskończenie wrażliwej. Odtąd tak liczne słowa ze Starego Testamentu, wołanie zazdrosnej miłości Boga nabrały dla mnie nowej siły. Ta miłość, która ostatecznie ujawniła się w darze Syna, jest jak ogień, którego żadne sformułowanie ludzkie nie będzie nigdy mogło prawdziwie opisać, ale którego święci doświadczyli w swoim własnym ciele i w swoim sercu.
Jezus powtarza się. Niestrudzenie powtarza to, co głosi cała Ewangelia: Jego miłosierną miłość do grzeszników, Jego pragnienie zbawienia nas, naglącą konieczność nawrócenia. Wszystko to – powiedzą niektórzy – wiemy, nie potrzebujemy żadnego nowego objawienia prywatnego. Tak, wiemy o tym, ale na płaszczyźnie rozumowej. Tysiąc razy czytaliśmy surowe upomnienia Jezusa w Ewangelii lub w Apokalipsie, ale tak, jak czyta się historię – być może pasjonującą – która miała miejsce w zamierzchłych czasach. Czyż objawienia prywatne nie są dla nas łaską ofiarowaną, by nas wyrwać z naszej senności i przypomnieć nam naglącą aktualność Słowa Bożego?
Dramat podziału Kościołów często powraca w rozmowach. Każdy Kościół wezwany jest do nawrócenia, pokory i modlitwy. Czyż nie jest czymś więcej niż zwykłym symbolem to, że prawosławna chrześcijanka, która ponownie wyszła za mąż, przyjmując sakrament małżeństwa w Kościele prawosławnym, została wybrana przez Boga, aby powtarzać z mocą pragnienie zjednoczenia, którym ogarnięte było Serce Jezusa w Jego Modlitwie Arcykapłańskiej i które ogarnia Go również dzisiaj? Czyż nie jest rodzajem cudu fakt, że Bóg przypomina przez nią o Eucharystii, centrum witalnym Kościoła; o następcy Piotra, widzialnej skale, na której On spoczywa; o Maryi, Matce danej nam, aby iść do Chrystusa? To wszystko każe nam powiedzieć: w tym jest Bóg!

Brat Jean de la Croix Kaelin, o.p.